Pisałem wcześniej, że nie jestem wielkim fanem Wonder Woman. Ale być może wynika to z faktu, że jakoś nie udało mi się do tej pory trafić na historię, która by mnie do tej postaci przekonała. Sytuację tę zmienia nieco lektura najnowszego komiksu z heroiną wydanego przez Hachette w ramach kolekcji „Superbohaterowie i złoczyńcy DC”. Oczywiście dla fanów WW nie jest to nowość, bo wcześniej historia ta ukazała się w zeszytach nakładem wydawnictwa Egmont. Autorem scenariusza jest Greg Rucka, a fantastyczne rysunki wykonała Nicola Scott.


„Rok pierwszy”, jak sama nazwa wskazuje jest restartem serii i opowiada historię księżniczki Diany od początku, czyli od momentu, gdy na wyspę Temiskerę przybywają ludzie. Diana ma za zadanie „odprowadzić” jedynego z ocalałych rozbitków – Steva Trevora - na jego ojczystą ziemię. Jednocześnie przyjąć rolę ambasadorki Temiskery w Stanach Zjednoczonych. Dianę poznajemy jako młodą kobietę, która niezbyt pewnie odnajduje się w nowych realiach.

Za przykład jej nieporadności może posłużyć wątek bariery językowej – Diana po przybyciu do naszego świata nie jest w stanie dogadać się z Amerykanami. Z pomocą przychodzi jej dopiero Barbara Minevra, która dogaduje się z młodą amazonką za pomocą starożytnej greki. O tym, jak bezradna w nowym świecie jest początkowo Wonder Woman świadczy też fakt, że na „dzień dobry” ląduje... za kratkami. Wygląda więc zgoła inaczej niż w poprzednio opisywanym przeze mnie tomie - „Orędowniczka”. Gdzie WW jest już „dojrzałym” superbohaterem i pewną siebie kobietą.

Przeczytaj także: Wonder Woman - Orędowniczka

Komiks „Rok pierwszy” czyta się bardzo przyjemnie. Nie jest on specjalnie odkrywczy, bo mamy do czynienia z genezą postaci. Nie ma w nim twistów fabularnych i nagłych zwrotów akcji. Większość z zaprezentowanych tu faktów znamy już z innych historii, ale tu zostały nam one podane w prosty, chronologiczny i przystępny sposób. Ogromnym atutem tej pozycji jest warstwa graficzna. Australijska rysowniczka Nicola Soctt czuje się w „kobiecym” świecie heroin, jak ryba w wodzie. Diana przedstawiona jest jako delikatna, eteryczna i piękna kobieta. Nieco cukierkowym - ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa rysunkom - naprawdę nie jestem nic w stanie zarzucić. Ja jestem oczarowany.

Tradycyjnie, jak to w komiksach Hachette bywa, dostajemy paczkę materiałów dodatkowych. Tym razem obok wstępu jest to wywiad z rysowniczką, z którego możemy dowiedzieć się sporo o pracach nad komiksem. Ubolewam jedynie, że nie dostaliśmy tym razem felietonu Nicka Jonesa.