Podczas ostatniego MFKiG nabyłem komiks „Ixbunieta. Tom #1. Catalina”. Jego autorem jest Sławomir Zajączkowski, a rysunki wykonał Krzysztof Wyrzykowski. Pierwotnie fragmenty historii publikowane były w magazynie „Komiks i my” w latach 2017-2019. Tu dostaliśmy rozszerzoną o kilka stron wersję wydaną w twardej oprawie. Zapłaciłem za nią 70 zł i mogę powiedzieć, że to naprawdę dobrze wydane pieniądze.
„Ixbunieta” przenosi nas do
Ameryki Południowej w czasy konkwistadorów. Jest to historia osadzona w
podobnych realiach, co słynny komiks Jerzego Wróblewskiego i Stefana Weinfelda pod tytułem „Hernan Cortes”. I podobnie jak wspomniana historia, opowiada nam o losach Indian,
którzy musieli dokonać konfrontacji z przybyszami ze Starego Kontynentu.
Główną bohaterką jest młoda
dziewczyna, tytułowa Ixbunieta, będąca córką Indianki i konkwistadora. Jest ona
owocem miłości, a nie brutalnego podboju rdzennych amerykanów przez przybyszów
ze wschodu. Otrzymała ona imię na cześć jednej z indiańskich bogiń, ale
posługuje się też hiszpańskim mianem Catalina. Będąc w rozdarciu między dwoma
kulturami opowiada się po stronie Indian i dołącza do konkwistadorów jako tłumaczka.
Wcześniej jednak popada w konflikty z harcownikami zza Oceanu, którzy przybyli
na Nowy Kontynent przede wszystkim w celu grabieży legendarnych skarbów. To
powoduje, że jej wyprawa w głąb kontynentu staje się niebezpiecznym wyzwaniem.
Komiks reprezentuje gatunek
historyczno-przygodowy i opowiada o realiach życia Indian w czasach konkwisty. Blisko
mu więc do awanturniczych klimatów płaszcza i szpady, z których zresztą czerpie
garściami. Ixbunieta to charakterna dziewczyna, która nie waha się podejmować
ryzykownych decyzji. Na łamach albumu czytelnik będzie mógł obserwować jej
pojedynki szermiercze (szkolona była przez mnichów) oraz awantury z najemnikami.
Tom pierwszy opowiada losy Cataliny i - w przywoływanych retrospekcjach - jej rodziców.
Komiks jest czarno biały. Słowa
uznania należą się nie tylko scenarzyście, który potrafi zaintrygować
czytelnika ciekawą historią, ale i rysownikowi. Album stoi naprawdę na
światowym poziomie. Wyrzykowski rysuje realistyczną kreską, a jego kadry pełne
są detali. Świetnie radzi sobie nie tylko z postaciami, ale także z pejzażami Starego
Kontynentu. Nie straszne są mu antyczne ruiny, indiańskie miasteczka,
zarośnięta dżungla czy zwierzęta. Nie znałem jego twórczości wcześniej, nie
wiedziałem czego się spodziewać i dla mnie jest to naprawdę miłe zaskoczenie.
„Catalina” to część pierwsza dłuższej
historii. Gorąco polecam album wszystkim, którzy lubią historyczno-przygodowe
klimaty. Nie zawiedziecie się, a inwestując w „Ixbunietę” wesprzecie autorów. Z
niecierpliwością czekam na kolejny tom, a Was zachęcam do lektury.
0 Komentarze