„Absolutny szajs dla idiotów” – pisze o komiksie w jego wstępie nie kto inny, jak sam Jack z Baśni. Czy ma rację? Jeśli zaliczacie się do grona, które rozważa zakup komiksu, to powiem Wam co ja o tym sądzę. 

Nie będę udawał, że jestem znawcą serii „Baśnie”. Kupiłem kilka pierwszych numerów, a potem odbiłem się od ściany. Nie zdobyłem ich w dniu premiery, tylko grubo po latach. O ile pierwsze numery dało się kupić na rynku wtórnym za rozsądną cenę, to później już miałem pod górkę. Odpuściłem. Niemniej Jack na tyle mnie zaintrygował, że postanowiłem przeczytać tę pozycję.

Szukacie ambitnego komiksu? No to chyba niekoniecznie pozycja dla Was. Ale lubicie niezobowiązującą  rozrywkę? Tu Was mam :) Jack z Baśni to narcyz z przesadzonym ego. „Młody, sprawny, boleśnie przystojny i wolny, nieobciążony żadnymi zobowiązaniami” - jak sam o sobie pisze. Dodam, że z walizką pełną dolarów. Tak zaczyna się jego przygoda po tym, jak wyrzucono go z Baśniogrodu – krainy, którą zamieszkują stwory i postacie z bajek. Co może pójść źle na nowej drodze życia? Wszystko. 

Stoi sobie ten Jack na poboczu amerykańskiej autostrady i szuka stopa.  No i tego Jacka porywają do obozu, w którym „kastrują” ze wspomnień wszystkie złapane „baśniostwory”. Chodzi o to, by wymazać wszelkie wzmianki na temat postaci z bajek. Ale Jack nie zamierza być uległy jak baranek. Jak nietrudno się domyślić, organizuje zuchwały plan ucieczki. Potem opowiada swoje niestworzone historie i wplątuje się w kolejne tarapaty. Jest m.in. Jackiem Frostem, Pogromcą Olbrzymów czy lokalnym celebrytą w Las Vegas. Po piętach depczą mu Belgowie i inne baśniostwory. Dzieje się dużo.

Czytając „Jacka z Baśni” uświadomiłem sobie, że to pozycja, która przypomina mi klimatem nieco  „Kaznodzieję” czy „Punishera” Gartha Ennisa. Może nie chodzi o brutalny klimat, ale o sam fakt, że generalnie nie wiesz, czego możesz się spodziewać po kolejnej stronie. Jack jest nieprzewidywalny i zdolny w zasadzie do wszystkiego. Pojawiają się tu więc absurdalne zwroty akcji i zaskakujące rozwiązania fabularne. Jack nabity na żeliwny płot, przebity Excaliburem, kumpel zakochany w manekinie i tym podobne klimaty. Wszystkie chwyty dozwolone. To sprawia, że komiks czyta się dość lekko.


Generalnie złapałem się na tym, że przeczytałem połowę z tej blisko 400-stronicowej pozycji na jeden raz. A jak wiece z poprzednich tekstów, rzadko mi się to zdarza, bo lubię się delektować komiksami i czytam je sobie na raty. Nie jest to bowiem jakoś specjalnie wymagająca lektura, która sprawia że czytelnik musi wytężyć zwoje mózgowe. Po prostu płyniemy z prądem śledząc poczynania głównego bohatera.

 Pytanie zasadnicze – czy trzeba znać „Baśnie” zanim podejdzie się do lektury „Jacka”? Moim zdaniem – nie. Pewnie zatwardziali fani wyłapią dodatkowe smaczki, ale autorzy (Bill Willingham i Lilah Sturges) w dość przystępny sposób wprowadzają czytelnika w baśniowy klimat. Z lektury dowiecie się czym jest Baśniogród oraz dlaczego Jack trafił tam, gdzie trafił. 

Graficznie jest ok. Nie umiem specjalnie wylewnie pisać o stronie graficznej, więc powiem Wam, że to raczej taka rzemieślnicza klasyka z lat 90-tych. Ale chyba nie jest to też komiks, w którym pierwsze skrzypce grają rysunki. Chodzi o suspens, rozrywkę, zabawę. Co więcej, nawet sam Jack na wielu obrazkach wygląda na przeciętniaka. A przecież w założeniu ma być „boleśnie przystojny” ;-) 

Co ciekawe, komiks został wydany w miękkiej oprawie na papierze offsetowym. Ale dzięki temu cena jest przystępna – okładkowa wynosi 120 zł (wiadomo, w necie są rabaty). Po grubszym zastanowieniu, nie miałbym w zasadzie nic przeciwko temu, by np. „Epiki” Spidera, czy Punishera były wydane w ten sposób. Cena byłaby przystępniejsza dla czytelnika, a komiks wiele by nie stracił. 

Reasumując, jest to pozycja dla osób, które nie oczekują wybitnego komiksu, ale chcą się rozerwać i raczej dobrze się przy tym bawić. A być może nawet zgorszyć kolejnymi podbojami głównego bohatera. Wydaje mi się, że dla fanów „Baśni” to pozycja obowiązkowa i całkiem udany spin-off. Ja pewnie sięgnę po kolejne odsłony cyklu. 

Egzemplarz recenzencki otrzymałem od wydawnictwa Egmont