„Wola” to kolejny na naszym rynku komiks, który wyszedł spod pióra ukraińskich artystów. Poprzednio opisywałem na blogu „Zwycięstwo”, które traktowało o bieżących wydarzeniach na froncie ukraińsko-rosyjskim. „Wola” to natomiast komiks luźno nawiązujących do wydarzeń historycznych. Można powiedzieć, że to mieszanka fantastyki, historii i steampunka. Podlana sosem grozy.

Akcja komiksu dzieje się w roku 1918, czyli tuż po I Wojnie Światowej, kiedy to Ukraina proklamuje swoją niepodległość. Przypomnijmy, że po wojnie różne frakcje Ukraińskie próbowały rzeczywiście ogłosić Ukrainę niezależnym państwem. Jednak na skutek ciągłych przetasowań i zmian granic między mocarstwami, kraj został ostatecznie podzielony. Część terytoriów trafiła do Polski, inne do Rosji sowieckiej. Dopiero w 1991, po upadku ZSRR, Ukraińcy odzyskali suwerenność i utworzyli niepodległe państwo.

„Wola” dość luźno traktuje o wydarzeniach z początku XX wieku. Okres powojenny przedstawiony został jako czas, gdy młode państwo za wszelką cenę stara się zapisać na kartach historii. Na czele Ukrainy stoi hetman Paweł Skoropadski, któremu szpiedzy przynoszą coraz to bardziej niepokojące wieści. Z jednej strony wciąż dochodzą wiadomości o rosyjskich wojskach próbujących obalić młodą republikę, z drugiej – rozchodzą się dziwne plotki o siłach zła, mistycznych sektach i demonicznych istotach na frontach. 

No i rzeczywiście – w komiksie mamy do czynienia z prawdziwym miksem gatunkowym. Mamy tu klasyczny steampunk, czyli m.in. mechaniczne kończyny, stalowe zeppeliny unoszące się w przestworzach, zdobione ornamentami auta czy pistolety. Ale także elementy grozy - zmieniających się w zombie sowieckich żołnierzy, duchy zamordowanej rodziny carskiej Romanowów i tajemnicze sekty. A to wszystko utrzymane w historycznych realiach dwudziestolecia międzywojennego.


Ale czy nie za dużo tego wszystkiego na raz? Trochę tak. Na tę chwilę trudno jednak powiedzieć, jak się akcja rozwinie w kolejnych tomach. Trzeba bowiem powiedzieć, że „Wola” to część pierwsza dłuższej historii. Tu pewne wątki zostały jedynie zasygnalizowane i podejrzewam, że będą mocniej eksploatowane w kolejnych albumach. Na kartach komiksu dzieje się faktycznie dużo, akcja jest wartka i dynamiczna. Ale na razie nie jestem w stanie ocenić całej opowieści. 

Natomiast o stronie graficznej nie mogę powiedzieć złego słowa.  Rysowników jest trzech: Maksym Bohdanowski, Ołeksij Bondarenko i Ołeksandr Opara. Komiks został podzielony na trzy rozdziały i każdy z artystów ilustruje inną część. Rysunki są duże, czytelne i realistyczne. Szczególnie zapadły mi w pamięci prace Bohdanowskiego w drugim rozdziale. Autor zilustrował bowiem pole bitwy z licznymi maszynami w wersji steampunkowej (np. stalowe zeppeliny czy skrzydlate kombinezony ukraińskich żołnierzy). 


Po lekturze komiksu mam mieszane uczucia. Z jednej strony mamy bardzo ciekawy pomysł na osadzenie historii w realiach steampunkowych, z drugiej odnoszę wrażenie, że owe zombie i duchy to krok za daleko. Za dużo wszystkiego na raz. Mam nadzieję, że autorzy wybrną z tych wątków w ciekawy sposób w kolejnych częściach. 

Na marginesie warto też dodać, że „Wola” to nie jedyny komiks ukraiński, który ukazał się ostatnio na rynku. Egmont wydał równolegle pozycję pt. „Książęca wola”. To komiks fantasy, którego akcja dzieje się w średniowieczu, w magicznej krainie przypominającej Ruś Kijowską.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego komiksu.