Wspominałem już na łamach bloga, że cenię sobie twórczość Mike'a Mignoli. Nie należę zresztą do mniejszości, bo ten artysta ma rzesze fanów na całym świecie – także w Polsce. Odpowiada m.in. za serie Hellboy czy B.B.P.O, ale ma na koncie także wiele innych pozycji. Zanim wypracował swój specyficzny styl i ugruntował na dobre pozycję w komiksach grozy, tworzył m.in. dla DC (przygody Supermana i Batmana). Nie ulega jednak wątpliwości, że dziś to to horrory są jego najbardziej charakterystyczną wizytówką. 

W ramach odgruzowywania swojej „kupki wstydu” sięgnąłem po pozycję „Pan Higgins wraca do domu”. Komiks został wydany już w 2018 roku nakładem Non Stop Comics, ale jakoś do tej pory nie miałem okazji do niego zajrzeć. Mimo, iż jest to dość krótka pozycja, bo licząca zaledwie 56 stron. Mignola napisał do tej nowelki scenariusz, a warstwą graficzną zajął się Warwick Johnson-Cadwell. Jakie są moje wrażenia z lektury? Zapraszam do krótkiej recenzji.

„Pan Higgins wraca do domu” to historia o wampirach. Historia, w której czuć ducha klasycznych filmów grozy, w których główną rolę odgrywają legendarni krwiopijcy. O tym, że Mignola inspirował się klasykami dowiadujemy się zresztą już z krótkiej dedykacji zamieszczonej na wstępie komiksu. Autor wymienia tu takie pozycje jak „Nieustraszeni pogromcy wampirów” Romana Polańskiego, hammerowskie „Dracule”, „Narzeczoną Draculi” czy „Kapitana Kronosa”. W komiksie nie sposób zresztą nie znaleźć odwołań do ikonicznego „Draculi” Brama Stokera. I choć lektura traktuje o postaciach rodem z horrorów, to jest nam to wszystko podane z przymrużeniem oka. 

Ponieważ jest to dość krótka pozycja, nie chciałbym Wam zdradzić za wiele ze scenariusza. Tytułowy Pan Higgins to osoba, która została skrzywdzona przez hrabiego Golga. Obecnie przebywa w klasztorze, gdzie leczy swoje psychiczne rany. Pewnego dnia odwiedzają go łowcy wampirów - profesor Meinhardt ze swoim asystentem, panem Knoxem. Jako nieliczni dają wiarę w to, co opowiada pokrzywdzony. Obaj panowie, we wsparciu Higginsa, chcą położyć kres działalności hrabiego. Postanawiają udać się do jego zamku, który leży gdzieś nad Bałtykiem. Z kolei sam Golga szykuje uderzenie wyprzedzające - postanawia zaprosić łowców na imprezę, którą organizuje z okazji nocy Walpurgii. Zgodnie z wierzeniami dawnych Germanów jest to noc zmarłych i duchów, która przypada na przełom kwietnia i maja. Co z tego wyniknie? Czy łowcy wpadną w pułapkę? Na te pytania odpowiada komiks „Pan Higgins wraca do domu”.

Historia przedstawiona w komiksie nie jest przesadnie skomplikowana. W zasadzie możemy powiedzieć, że to klasyczna, prosta opowieść o wampirach. Ponieważ zamyka się w 50 stronach, nie zdążymy lepiej poznać profesora Meinhardta i jego asystenta Knoxa. Brakuje mi w niej też bardziej rozbudowanej charakterystyki głównego adwersarza – można odnieść wrażenie, że jest on jedynie postacią drugoplanową, choć w zasadzie powinien grać pierwsze skrzypce. Nowelka sięga po utarte schematy, jednak podaje je w odświeżonym stylu. Nie brakuje tu nawet pewnych zaskakujących zwrotów akcji, choć siłą rzeczy w tak krótkiej opowieści nie ma ich zbyt wielu.

Słowa uznania należą się moim zdaniem rysownikowi. Zawód spotka tych, którzy widząc na okładce nazwisko Mignoli oczekiwali stylu podobnego do Hellboya. Już po pierwszych kilku kadrach widzimy, że Johnson-Cadwell nie podchodzi do tematu ze stuprocentową powagą – postacie są karykaturalne, proporcje czy perspektywa kuleją. Z kolei barwy, wbrew przyjętemu dla kanonu opowieści o wampirach schematowi, są intensywne, a przedstawione pejzaże sielankowe (np. zamek Golga przedstawiany jest w promieniach intensywnego słońca). Na uwagę zasługuje natomiast przywiązanie grafika do szczegółów – zwłaszcza detali na korytarzach i w komnatach zamku hrabiego Golga. Te naprawdę cieszą oko.

Reasumując, jest to pozycja na kilkanaście minut, z którą powinni zapoznać się fani klasycznych opowieści o wampirach. Pod warunkiem, że mają poczucie humoru i historię będą odbierać jako groteskę czy swoisty pastisz. Czyta się ją przyjemnie, choć z racji swojej długości pozostawia pewien niedosyt. Natomiast osobom, które podchodzą do tematu śmiertelnie poważnie, polecam komiksową wersję „Draculi” spod pióra Mike Mignoli. Taką perełkę wydał w 2019 r. KBoom. Jest to komiksowa adaptacja kinowego obrazu Francisa Forda Coppoli, będącego ekranizacją klasycznej powieści grozy Brama Stokera.

Wracając jeszcze do „Pana Higginsa...”. Słowa uznania należą się też wydawcy, który wydał komiks w twardej oprawie i na dobrym papierze. Nie jest to standardem w przypadku tak krótkich opowieści.