Połakomiłem się na „Łasucha” (oryginalny tytuł „Sweet Tooth”). Choć komiks został wydany już cztery lata temu, to jakoś nie miałem okazji do niego zajrzeć. Ale skoro Egmont zapowiedział na kwiecień powrót Łasucha, musiałem sprawdzić o co w ogóle chodzi. A nazwisko Jeff Lemire, które nadrukowano na okładce działa na mnie jak magnes. Odpaliłem więc Allegro i znalazłem tom pierwszy. Dodałem do koszyka i kupiłem. 

Napiszę od razu, że Lemire odpowiada nie tylko za scenariusz, ale także za rysunki. Szału nie ma, ale mają swój klimat. Trochę kanciaste, trochę nabazgrane, czasami niechlujne. Ale nie wyobrażam sobie żeby „Łasucha” narysował ktoś inny. Po przewróceniu kilku kartek zanurzyłem się w lekturze i wsiąkłem. O co w ogóle chodzi? Wyobraźcie sobie świat, w którym wybucha śmiercionośna pandemia (nie trudno, prawda?). Ludzie umierają, państwa upadają, zaczyna się chaos, a górę bierze prawo silniejszego i tworzące się syndykaty.

Gdzieś w leśnej ostoi jest sobie domek, w którym mieszka facet z dzieckiem. Unikają problemów świata, izolują się, mieszkając tylko we dwójkę. Dziecko – chłopczyk o imieniu Gus – ma na głowie poroże jelonka. Jest przesympatyczny, ufny, naiwny - naiwnością dziecka chowanego pod kloszem. Kieruje się kilkoma prostymi zasadami – jedną z nich jest, by za wszelką cenę unikać innych ludzi. Chłopiec ma 7 lat. Tyle samo, ile minęło od wybuchu epidemii, która pochłonęła miliardy ofiar. W tym jego matkę.

Niestety, choroba dotyka także jego ojca. Chłopiec zostaje sam. Od problemów ratuje go człowiek o imieniu Jepperd. Rosły włóczęga, który na pierwszy rzut oka przypomina Franka Castle z komiksów Gartha Ennisa, czyli Punishera po 60-tce. Jepperd obiecuje zabrać chłopca do Ostoi – miejsca, gdzie zbierają się wszystkie „hybrydy”. Tym terminem określane są dzieci, które narodziły się w momencie wybuchu epidemii – są krzyżówką człowieka ze zwierzakiem. 

Czy Jepperd ma czyste intencje? Dlaczego komiks ma tytuł „Łasuch”? Skąd się wzięły takie dziwne dzieciaki? Czy ich narodziny mają związek z epidemią? Co było pierwsze – kura (epidemia) czy jajo (hybrydy)? Na te pytania Wam nie odpowiem – zajrzyjcie do „Łasucha”.

Generalnie komiks to kolejna wariacja na temat postapokaliptycznego świata. Jeśli lubicie opowieści rodem z „The Walking Dead”, powinno Wam się spodobać. Pozycja liczy około 300 stron, a ja streściłem Wam tylko z grubsza scenariusz. Lemire wchodzi w szczegóły, szokuje, zaskakuje, zachwyca. Od lektury trudno jest się w zasadzie oderwać – czyta się ją bardzo przyjemnie, szybko. Nie jest przegadana – dialogów nie jest zbyt wiele, autor jest oszczędny w słowach. Uznaję to za plus. W końcu komiks to nie książka, i autor powinien umiejętnie operować słowem pisanym i obrazem.

Komiks kończy się cliffhangerem. Zamówiłem na Allegro kolejne tomy, więc dam Wam znać, jakie są moje wrażenia.

PS. Warto dodać, że na Netfliksie jest serial na podstawie komiksu. Pod takim samym tytułem. Zacząłem oglądać, ale jestem dopiero na początku historii. Na pierwszy rzut oka mogę powiedzieć, że wersja filmowa wydaje się bardziej cukierkowa. Komiks jest mroczniejszy.