Kącik retro #6. Ian Kaledine - Biała noc

Jest piątek, a w piątek sięgamy po klasykę ;) Tym razem maszyna losująca wybrała album Ian Kaledine „Biała Noc”. Jeden z dwóch tomów, które ukazały się na naszym rynku na początku lat 90-tych nakładem wydawnictwa „Pegasus”. Seria w oryginale liczy ich 10 i bardzo chciałbym poznać całą historię rosyjskiego księcia. Mrugam tu okiem do wydawnictwa Kurc, które specjalizuje się w takich opowieściach.  Autorami serii są  Jean-Luc Vernal (scenariusz) i Ferry, czyli Paschalis Van Vosselen (rysunki). Albumy w oryginale były wydawane w latach 1983-1992.

Ian Kaledine - Biała noc

Głównym bohaterem serii jest Ian Kaledine, rosyjski książę sympatyzujący z ukraińskimi kozakami z Doniecka. Akcja rozgrywa się w 1908 roku. Książę ma bojowe zadanie – chce dostarczyć drogą morską ładunek broni partyzantom na Ukrainie.

W tym czasie Ukraina jest narodem podzielonym, pod zaborami, w którym w siłę rosną tendencje niepodległościowe. Po rewolucji rosyjskiej w 1905 roku zostaje zniesiony tzw. ukaz emski z 1876 r., zabraniający używania nazwy „Ukraina”, zakazujący drukowania książek, broszur, prasy i przekładów w języku ukraińskim. Daje to nadzieję podległemu narodowi na odzyskanie niepodległości. W efekcie pojawiają się nowe partie i ruchy polityczne. Ich celem jest odzyskanie niepodległości i utworzenie niezależnego państwa. Podobnie jak na ziemiach polskich w siłę rosną różnego rodzaju bojówki, którym potrzebna jest m.in. broń. Ale nie będę Was zanudzał historią bo nie o to chodzi :)

W 1908 roku, według autorów komiksu dochodzi do jeszcze jednego ważnego wydarzenia. W pewną czerwcową noc niebo rozświetla wybuch meteorytu, który spadł gdzieś nad rosyjską tajgą. Zjawisko jest widoczne w całej Europie, w Londynie, Paryżu i innych stolicach. Gazety piszą o „białej nocy”. Jedna z dziennikarek, Jane Headlong z brytyjskiej „The Telemachus Tribune” postanawia zgłębić temat. Na jej drodze los stawia irlandzkiego emigranta Ferragusa. Wspólnie wplątują się w kabałę, której przewodniczy tytułowy Ian Kaledine. Wyruszają w podróż morską, która będzie obfitować w wiele niesamowitych przygód. Na swojej drodze spotkają m.in. rosyjskich agentów, niemieckich biznesmenów, marynarkę wojenną i nomadów.

 


Akcja komiksu jest wartka – w zasadzie na każdej stronie Ian Kaledine mierzy się z niebezpieczeństwami. Scenariusz niestety nieco trąci myszką, bo jak na trendy z lat 80-tych, bohater z każdej – nawet najbardziej nieprawdopodobnej - opresji wychodzi cało. Jeśli jednak przymkniemy na to oko, to komiks czyta się całkiem przyjemnie. Nieco gorzej wypada oprawa graficzna, która – przynajmniej na początku serii – jest niezbyt dokładna. O ile tło, budynki, statki czy batalie morskie wyglądają całkiem nieźle, to gorzej rysownikowi wychodzi oddanie fizjonomii twarzy bohaterów. Czasami wyglądają pokracznie, a zwłaszcza miss Headlong.

Przełomowym momentem w pierwszym tomie serii, jest spotkanie z ukraińskimi cyganami. Od tej chwili Ian Kaledine postanawia zarzucić swoją polityczną działalność. Postanawia zbadać tajemnicę tajgi i przyczynę „białej nocy”. Komiks kończy się cliffhangerem – bohaterowie docierają na miejsce, w którym upadł rzekomy meteor. 

- Przypomina okręt wojenny, wieżyczka strzelnicza… Niemożliwe? W jaki sposób okręt wojenny znalazłby się tu na tajdze i eksplodował – zastanawia się na ostatnim kadrze bohater.

Ale dalszą część historii poznamy dopiero w tomie drugim – „Tajemnica tajgi”.

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza