Przeczytałem komiks "Uniwersum DC wg Mike Mignoli". Tom opasły, bo liczący blisko 400 stron. Jest to dość specyficzna lektura. Jeżeli liczycie na mroczne klimaty rodem z Hellboya, to niestety może Was spotkać zawód. 

Uniwersum DC według Mike'a Mignoli. Recenzja komiksu

W zasadzie komiks mógłby nazywać się "Przygody Supermana wg Mike Mignoli", bo to właśnie temu bohaterowi i jego uniwersum poświęcono najwięcej miejsca. Mignola zanim zaczął rysować Hellboya, tworzył dużo rzeczy dla DC. Jego kreska daleka była wówczas od tego, z czego znamy go obecnie. Jest w zasadzie klasyczna, taka jaką znamy z komiksów z lat 80 - niczym specjalnym się nie wyróżnia. Bo to właśnie lata 80 zdominowały ten album. 

Zaczyna się od Widmowego Przybysza, który jeszcze w czasach zimnej wojny stara się uratować świat przed demonami. Później mamy historię Kryptona - rodzinnej planety Supermana i kilka opowieści z tym bohaterem w roli głównej. 

W zasadzie jedynym komiksem z klimatem nawiązującym do Hellboya jest kultowe Sanktuarium, które swojego czasu opublikowało TM-Semic - to raptem kilka stron plus okładka. Do tego w albumie znajdziemy liczne przedruki okładek z różnych komiksów, których autorem był Mike Mignola (m.in. do Lobo).

Jeśli szukasz mrocznych historii rodem z Hellboya, to tu ich raczej nie znajdziesz. Natomiast komiks stanowi ciekawą lekturę dla fanów Supermana. Dzięki niemu poznajemy historię Kryptona i tragiczny konflikt, który doprowadził do końca tej planety. Fani Supermana powinni być zadowoleni, bo dostaną historie, których nie drukował TM-Semic. A fani Hellboya? Raczej się rozczarują.

Mi komiks przypadł do gustu, bo namiętnie zaczytywałem się w TM-Semicowym Supermanie. Inna sprawa, że oczekiwałem po nim nieco innych historii.