W pierwszej części serii „All Star Batman” Mroczny Rycerz podjął się eskorty Two Face do specjalnego ośrodka oddalonego o 800 km od Gotham. Zapowiadało się fajnie, ale wyszło średnio, mimo iż za komiks odpowiadali Scott Snyder i John Romita Jr. Druga część opowiada osobną historię – „Końce świata”, na którą składają się cztery zeszyty. W każdym z nich Batman mierzy się z innym superłotrem. 

All Star Batman tom 2. Końce Świata. Recenzja komiksu



Na początek Gacek ląduje na Alasce, gdzie stara się pokrzyżować plany Mr. Freez’a. Przeciwnik Batmana uwolnił starożytną bakterię, która może zagrozić istnieniu ludzkości. Następnie akcja przenosi się do Doliny Śmierci w Kalifornii, gdzie Bruce stara się nakłonić Poison Ivy do pomocy w walce z bakterią. Później przenosimy się do Luizjany, gdzie nasz bohater mierzy się z Szalonym Kapelusznikiem. Finałowe sceny rozegrają się natomiast w Waszyngtonie. Tu Batman spotka jednego ze swoich najbardziej ikonicznych adwersarzy. Kogo? Tego Wam nie zdradzę, żeby nie psuć zabawy. 

Choć mówiąc szczerze i tym razem zabawa jest średnia. Komiks jest dość przewidywalny i czytało mi się go raczej ciężko – mozolnie brnąłem przez kolejne strony oczekując momentów chwytających za serce. Krótko mówiąc – wieje nudą. 

Na plus zaliczyć można natomiast warstwę graficzną. Każdy z zeszytów został zilustrowany przez innego artystę i utrzymany w innej tonacji kolorystycznej. Za rysunki odpowiadają: Jock, Francesco Francavilla, Tula Lotay i Guseppe Camuncoli. Tu nie mam uwag – rysunki ogląda się całkiem dobrze.