Scenarzysta Tom King przez sześć tomów Batmana przygotowywał nas do tego momentu. W końcu ślub superbohaterów nie jest codziennym wydarzeniem. Sam też nie bardzo widziałem czego oczekiwać po 7 numerze Batmana z serii DC Odrodzenie, który nosi wymowny tytuł „Ślub”.

Batman tom 7. Ślub. Recenzja komiksu

Przede wszystkim dostaliśmy grubszy tom, bo liczący 264 strony. To efekt rozszerzenia go o mini serię „Prelude to wedding”, na którą składa się 5 zeszytów. Komiks zaczyna się całkiem niezłą historią z Booster Goldem w roli głównej. Bohater wpadł na pomysł, by podarować Bruce’owi Wayne’owi niecodzienny prezent – zmienił bieg czasu w ten sposób, by ocalić rodziców milionera. W końcu co oryginalnego można dać osobie, która ma w zasadzie wszystko? Historyjka odpowiada na pytanie – jak potoczyły się dalej losy Bruce’a w zmienionej rzeczywistości.

Później dostajemy równie niezłą historię z Jokerem w roli głównej. Główny antagonista Batmana nie może się doczekać zaproszenia na ślub. W swoim szaleństwie włamuje się do domu bogu ducha winnego człowieka, razem z którym oczekuje na przyjście listonosza, który takie zaproszenie ma rzekomo dostarczyć. 

Następnie przenosimy się do mini serii „Prelude to wedding”. W moim odczuciu jakość tej serii pozostawia jednak sporo do życzenia – w tym momencie obserwujemy losy różnych bohaterów, którzy konfrontują się z głównymi przeciwnikami Batmana. Mamy tu więc Jokera, Harley Queen, Husha, Riddlera i Anarky. Historyjki te w zasadzie niewiele wnoszą i można by się było spokojnie bez nich obejść. 

W tomiku, oprócz finałowego ślubu, znajduje się jeszcze jedna ciekawa historia z Jokerem. Batman i Catwoman ścigając Jokera trafiają do starej katedry. Joker sprowadza dwójkę superbohaterów do parteru, ale sam zostaje ciężko ranny. Cała opowieść składa się więc z dialogów, które toczą bohaterowie rozliczając się z przeszłością. Obok historii z Boster Goldem, jest to jedna z lepszych opowieści tego tomu.

Finałowy ślub w zasadzie nie zaskakuje. Znacznie ciekawsza jest jednak formuła tego opowiadania. Scenarzysta oddał pałeczkę wielu rysownikom, którzy z kolei oddali swoisty hołd Batmanowi ilustrując całostronicowymi kadrami listy pisane przez Bruce’a i Selinę. Mamy tu więc nazwiska takie jak Capullo, Finch, Bermejo, Adams, Miller, Albuquerque i wiele innych. Prawdziwa uczta dla oczu. 

Reasumując, tom 7 mimo nierównego poziomu opowiadań, jest całkiem niezłą lekturą i warto po niego sięgnąć. W końcu takie wydarzenie trafia się raz na sto lat.