“Ballada o dwóch wilkach” to kolejny Wiedźmin napisany przez Bartosza Sztybora. Tym razem jednak klimat opowieści jest zgoła odmienny od dwóch poprzednich albumów spod jego pióra. Jest zdecydowanie lżejszy, okraszony nawiązaniami do klasycznych baśni i całkiem sporą dawką humoru. Zamiast filozoficznych rozważań na temat wiedźmińskiej natury, dostaniemy klasyczny kryminał rozgrywający się w bajkowej konwencji. 

Już sama okładka “Ballady o dwóch wilkach” może budzić skojarzenia pewną pewną bajką braci Grimm. I słusznie - dziewczyna w czerwonym kapturze odegra kluczową rolę w całej historii. A jak sugeruje tytuł, nie zabraknie tu też odwołań do przypowieści o dwóch wilkach. Ale nie tylko - uważny czytelnik znajdzie więcej elementów znanych z bajek. Wracamy więc do punktu wyjścia, czyli opowieści z czasów gdy Andrzej Sapkowski stawiał na głowie baśniowe uniwersum, wikłając Geralta w rozwiązywanie zagadek. Co więcej, Sztybor mruga okiem do czytelnika nawiązując jednym z motywów do “Ziarna prawdy”.

Fabuła komiksu przenosi nas do Temerii. Geralt i Jaskier trafiają do Grimmwaldu, urokliwego górniczego miasteczka, dręczonego przez wilkołaka. Ale nie tylko - niektórzy sugerują, że swoje trzy grosze do niedoli mieszkańców dokładają podstępne siostry Schwinke. Z prośbą o pomoc zwraca się do nich Czerwona - dziewczyna z okładki w charakterystycznym czerwonym kostiumie. Bohaterowie przyjmują zlecenie, wikłając się w intrygę, której rozwiązanie tylko z pozoru będzie wydawać się oczywiste. Choć Geralt nie raz chwyci za miecz, to jednak tym razem będzie też musiał mocniej wysilić swoje szare komórki.

Poprzednie dwa wiedźmińskie albumy Sztybora, czyli “Zatarte wspomnienia” i “Wiedźmi lament” uderzały w bardziej podniosłe tony. Autor skłaniał nas do refleksji nad ludzką naturą, moralnością czy kwestiami przemijania. Korespondowała z nimi raczej ponura szata graficzna. “Ballada o dwóch wilkach” to zupełnie inny ciężar gatunkowy. Rzec można, że to wręcz klasyczny kryminał cechami charakterystycznymi dla tego gatunku. 

Mamy tu więc całkiem spore grono podejrzanych, wiarygodne motywy, nagłe zwroty akcji i finałową scenę, której nie powstydziliby się Artur Conan Doyle czy Agata Christie. Co więcej, do samego końca nie będziemy pewni “kto zabił”, a rozwiązanie okaże się co najmniej  zaskakujące. Autor utrzyma odpowiednie tempo opowieści - sceny akcji będą przeplatać się detektywistyczną łamigłówką. Czytelnik na pewno nie będzie się nudził.

Napięcie rozładowują pewne elementy humorystyczne. Niemała w tym zasługa Jaskra, który przez całą opowieść będzie próbował - z lepszym lub gorszym skutkiem - skomponować balladę na cześć bohaterskich dokonań Geralta. Swoje dorzuci porywczy Pioter - pomagier trzech sióstr Schwinke. Ten z kolei ubarwi opowiadanie kwiecistym językiem, którego nie powstydziłby się przysłowiowy szewc. 

W odróżnieniu do poprzednich albumów o Wiedźminie, tym razem dostaniemy też znacznie lżejszą szatę graficzną. Zilustrowania “Ballady” podjął się Miki Montlló. Jego nieco cartoonowa kreska może kojarzyć się nawet z bajkami Disneya. Mam na myśli głównie twarze bohaterów, które już na pierwszy rzut oka sugerują cechy charakteru danej postaci. Geralt to ponurak, Jaskier - lekkoduch, Pioter - choleryk, siostry Schwinke - cwaniary, itd.

W mojej opinii “Ballada o dwóch wilkach” to naprawdę udany komiks. Zarówno pod względem fabularnym, jak i graficznym. Być może nawet jeden z najlepszych w ramach tej linii wydawniczej. Przestawienie ciężaru gatunkowego na zupełnie inne tory wyszło całej opowieści na dobre. Zdecydowanie polecam.

[Współpraca reklamowa. Album do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Egmont. Wydawca nie ma wpływu na moją ocenę.]