Okładka do albumu “1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty” w moim prywatnym rankingu aspiruje do najładniejszej okładki komiksowej tego roku. Jest bowiem stylizowana na starą księgę ze złoconymi motywami. Ale nie tylko okładka godna jest uwagi. Nie mniej ważna jest przecież zawartość komiksu - a ta w niczym nie ustępuje unikatowej obwolucie.

“1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty” to komiks o tematyce historyczno-marynistycznej. Jak sam tytuł sugeruje, opowieść przenosi nas do XVII - w czasy gdy Holenderska Kompania Wschodnioindyjska (VOC) była najpotężniejszą i najbogatszą organizacją kupiecką na świecie. Komiks opowiada losy marynarzy ze statku Dżakarta wysłanego z misją do stolicy Indonezji. Co ciekawe, galeon ten jest  komiksowym odpowiednikiem prawdziwego statku Batavia, a w albumie znajdziemy rycinę z rzutem technicznym okrętu. Przy okazji warte wyjaśnienia jest, że w tamtych czasach Batavia była nazwą stosowaną przez Holendrów dla Dżakarty. Nazwa ta uchowała się do 1942 roku.

Komiksowi daleko jest jednak do tradycyjnych przygodowych opowieści o dzielnych XVII-wiecznych marynarzach. To ponura opowieść o rodzącym się na pokładzie galeonu buncie. Kupcy zrzeszeni w ramach VOC-u decydują się wysłać do Dżakarty statek z ogromnym skarbem. Oprócz załogi składającej się z najgorszych szumowin, na pokład trafiają także przedstawiciele arystokracji. Warunki w jakich przyjdzie podróżować pasażerom zależne będą od grupy społecznej do jakiej przynależą. Biedota i marynarze zajmą dolny pokład, bogacze i kupcy kajuty pasażerskie. Poróżnią ich nie tylko miejsca noclegowe, ale wyżywienie czy traktowanie przez oficerów pokładowych. W ciągu kilku miesięcy podróży statek zmieni się w beczkę pełną prochu, do eksplozji której wystarczy najmniejsza iskra.

W pierwszym tomie opowieści o marynarzach z Dżakarty będziemy więc obserwować w głównej mierze stosunki panujące na statku. Scenarzysta Xavier Dorison nie będzie jednak próbował czarować nas romantyczną balladą morską. Wyciągnie na wierzch najgorsze instynkty ludzkie, strachy i uprzedzenia. Fraza “przerażająca historia” użyta w tytule albumu nie została zastosowana na wyrost. Marynarze będą taplać się w gównie i dojadać zgniłe resztki pożywienia, podczas gdy arystokraci opływać będą w luksusy i pić wytrawne wino. Dorison w szczegółowy i wiarygodny sposób przedstawi nam sylwetki oraz motywacje poszczególnych bohaterów biorących udział w wyprawie - zarówno tych należących do klasy wyższej, jak i potencjalnych buntowników. Pojawią się tu pewne znane nam z innych opowieści przygodowych “stereotypowe” postacie, jak na przykład dama w opałach, przyzwoity marynarz czy czarny charakter (takie moje skojarzenie z “Titanicem”).

Oprawą graficzną komiksu zajął się Thimothee Montaigne. Jest ona utrzymana w realistycznej konwencji, nasycona raczej stonowanymi, ponurymi barwami. Jego prace bardzo dobrze oddają klimat panujący na statku. Godne uwagi są nie tylko kadry przedstawiające ówczesne stroje czy osprzęt statku, ale i widowiskowe plansze przedstawiające galeon na pełnym morzu. Dokonania artysty możecie już znać z innych komiksów wydanych w Polsce. Mam na myśli na przykład “Księcia Nocy (Anna, Arkanea)” czy “Piątą ewangelię”.

“1629 albo przerażająca historia rozbitków z Dżakarty” to komiks trzymający czytelnika w napięciu. Od pierwszych stron mamy nieodparte przeczucie, że zaraz wydarzy się coś złego. Sam tytuł sugeruje zresztą, do jakich wydarzeń dojdzie w trakcie misji. Ale dalsze losy bohaterów poznamy dopiero w drugiej części opowieści. Na pewno jest to historia, której finału będę upatrywał z dużą niecierpliwością. Polecam wszystkim miłośnikom historyczno-przygodowych opowieści utrzymanych w realistycznej konwencji.

[Współpraca reklamowa. Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Egmont. Wydawca nie miał wpływu na moją ocenę].