Thorgal – Młodzieńcze lata #11. Grym. Recenzja komiksu

 

Album „Grym” wieńczy sagę przygód Thorgala z serii „Młodzieńcze lata”. Cykl ten towarzyszył nam przez ostatnią dekadę, a w jego skład weszło 11 albumów. Jak nietrudno się domyślić,  bohater wraz ze swoją wybranką wracają na rodzime wyspy, a ciąg dalszy ich historii znamy już z głównej serii. Zanim to jednak nastąpi czeka ich ostatnia wielka przygoda. I finał z mocnym akcentem.

Opinie na temat serii pobocznych „Thorgala” są podzielone. Jednym się one podobają, drudzy na nie narzekają. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Choć przyznam, że poziom poszczególnych albumów nie jest równy. Najmniej podobała mi się seria „Louve”, cykl „Kriss de Valnor” postawiłbym w środku, a moim zdecydowanym faworytem są „Młodzieńcze lata”. Rozbudowują one główną historię bohatera z czasów pomiędzy „Gwiezdnym dzieckiem” a „Zdradzoną czarodziejką”. Jak się po latach okazuje, nie był to dla młodego wikinga nudny okres w życiu.

Przypomnę jedynie, że poprzedni album („Sydonia”) zakończył wątek związany z walką o sukcesję w kraju Danów. Nieszczęśliwie jednak dla głównego bohatera – został on ciężko ranny i „zawisł” gdzieś pomiędzy światem żywych a umarłych. W podróży powrotnej do ojczyzny towarzyszy mu jego przyjaciel Seck, który transportuje ciało młodego wikinga. I tu zastajemy bohaterów na początku albumu „Grym”. Thorgal ponownie (a w zasadzie po raz pierwszy) trafi do międzyświata, skąd będzie musiał spróbować się wydostać. Aaricia czeka tymczasem na swojego wybranka na dworze u mistrza Tyra. Jednak dwór ten okazuje się nie do końca bezpiecznym miejscem. 

Historia dopina i wieńczy wątki napoczęte we wcześniejszych albumach. Wątek pozornej śmierci Thorgala nie był dla mnie jednak specjalnie porywający, bo z oczywistych względów wiedziałem, że bohater wróci do życia. Wiking zostanie poddany próbie, z której będzie musiał wyjść z tarczą. Tym razem o jego losie zadecydują Mojry - prządki losu. Zrobią to na wniosek berberyjskiej bogini księżyca. W mojej ocenie o wiele ciekawszy był natomiast ten związany z Aaricią i tytułowym Grymem. Być może z powodu kilku nieoczywistych rozwiązań i decyzji podjętych przez młodą księżniczkę. Scenarzysta wykreował tu ciekawą społeczność i targający nią konflikt. Wydarzenia z albumu "Grym" nie pozostaną bez wpływu na przyszłość bohaterów i decyzje podjęte w późniejszych latach przez Thorgala. 

I kiedy w końcu bohaterowie zasiądą w łodzi, by odpłynąć w stronę ojczyzny, a emocje powoli zaczną ze mnie schodzić, scenarzysta Yann wyciągnie asa z rękawa. Komiks kończy się bowiem bardzo ciekawym akcentem, który będzie miał swoje rozwinięcie w jednym z najlepszych albumów głównej serii. Jeśli nie chcecie zepsuć sobie lektury komiksu, pod żadnym pozorem nie kartkujcie go wcześniej, a szczególnie nie zaglądajcie na ostatnią stronę. Finał odpowie Wam na pewne pytanie, które mogło Was nurtować od dziesięcioleci. Czy to dobrze, czy źle? Zostawiam to już Waszej ocenie.

Dla formalności przypomnę też, że scenarzystą serii „Młodzieńcze lata” był Yann. Rysunki wykonał z kolei Roman Surżenko. Od strony graficznej do albumu nie mam żadnych uwag. Podoba mi się styl rysownika, który wpisuje się w klimaty „starego Thorgala”. Ogólnie oceniam cały cykl na plus, choć miał on swoje lepsze i gorsze momenty. Album „Grym” zaliczyłbym do tych lepszych.  

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza