Kolejny tom z przygodami Dylan Doga nosi tytuł "Qwertyngton”. Ta dziwacznie brzmiące słowo jest nazwą miasteczka, do którego tym razem udaje się detektyw do spraw koszmarów. Jak się okaże nie tylko nazwa miasteczka jest dziwna – dzieją się tam rzeczy, od których przeciętnemu człowiekowi pomieszałoby się w głowie. Mimo że Dylan do przeciętnych nie należy, to… a zresztą nie ubiegajmy faktów.

W opowieści są i polskie akcenty. Na pewno kartkując tomik zwrócicie uwagę na pierwszą stronę  komiksu. Tak, dobrze poznajecie – znajdziecie tam słynny krzywy domek z Sopotu. Tym razem jednak gra on rolę ratusza w miasteczku Qwertyngton. Ale to niejedyny realistyczny akcent, który odnajdziecie na łamach nowej opowieści. Innym, który wyłapałem jest rondo z angielskiej miejscowości Swindon. Jest ono na tyle charakterystyczne, że zjeżdżają się do niego turyści, by zobaczyć jak Anglicy radzą sobie z jego pokonaniem. Jeśli nie wiecie o czym mówię, zajrzyjcie do Google ;)

Napisałem, że „wyłapałem” domek i rondo, ale pewnie takich akcentów jest tu więcej. Seria Dylan Dog słynie bowiem z nawiązań do różnych miejsc czy dzieł popkultury. Autorzy bawią się z czytelnikiem podrzucając mu co rusz pewne skojarzenia. Na przykład w tomiku „Qwertyngton” występuje też kobieta z martwym królikiem, która do złudzenia przypomina kobietę z konarem z serialu „Twin Peaks”. I pewnie jeszcze wiele innych motywów, które wydadzą się Wam znajome.

O czym jest nowy tom? Pretekstem do podróży do tajemniczego miasteczka jest śledztwo, które Dylan prowadzi w sprawie pewnej młodej kobiety. Jennifer zaginęła, a jej zrozpaczona matka dysponuje tylko przesyłanymi do niej pustymi pocztówkami z miejscowości Qwertyngton. Łapiąc się tej wskazówki Dylan wraz ze swoim wiernym towarzyszem Groucho udaje się w poszukiwania zaginionej. Problem w tym, że na każdej z map Qwertyngton leży gdzie indziej. Ale Dylan sobie poradzi.

Kiedy dotrą na miejsce rozpocznie się jedna z najdziwniejszych przygód z Dylanem, jakie do tej pory miałem okazję przeczytać. W miasteczku dzieją się bowiem się niestworzone rzeczy, a wszystko wydaje się być na opak. Mamy więc deszcz, w wyniku którego pojawiają się sobowtóry, zdesperowanego mężczyznę, który bezskutecznie popełnia samobójstwa, sklepikarza, którego półki są puste, drogowców pracujących nad załamaniem się perspektywy, kwadratowy księżyc i inne tego typu dziwactwa.

Czytelnik może odnieść wrażenie, że wszystkie te zjawiska kryją w sobie drugie dno. Jakie? Tego autorzy nie wyjaśniają, skłaniając nasze szare komórki do kombinowania. Ja pewne skojarzenia mogę interpretować inaczej, niż Wy, więc nie będę Wam podsuwał moich przemyśleń, by nie psuć zabawy. Wydaje się jednak, że żaden kadr nie znalazł się tutaj przez przypadek. Komiks zachęca do analizy i  refleksji. Gdzieś na jego kartach przewija się jednak motyw poszukiwania swojego miejsca na Ziemi. Nawet te najbardziej poturbowane przez los jednostki mogą odnaleźć przestrzeń, w której będą czuć się dobrze. Czy będzie to jednak rzeczywiście Qwertyngton? Tego dowiecie się z lektury komiksu.

Dziewiąty tom Dylan Doga wydany przez Oficynę Wydawniczą Tore trzyma wysoki poziom. Jego autorem jest Luca Vanzella, a rysunki wykonał Luca Genovese. Jeśli chodzi o warstwę graficzną, to nie ma tu niespodzianek – stylistycznie album wpasowuje się w inne części tej serii. Warto dodać, że „Qwertyngton” to stosunkowo nowy komiks. W oryginale debiutował 2021 r. (jako numer 418 bis). Fanom Dylana Doga nie trzeba go polecać. Pozostałych zachęcam do lektury. Naprawdę ciekawa pozycja. Polecam!