Poprzednie dwa zeszyty Supermana przygotowywały nas do tego, co wydarzy się w komiksie „Superman: Syn Kal-Ela #1. Prawda”. Przeznaczeniem Clarka Kenta było opuścić Ziemię i udać się w kosmos. Schedę po ojcu przejął Jon Kent, który od teraz będzie pełnił rolę strażnika uciśnionych i obrońcy planety. Symboliczna jest okładka komiksu, która swoją stylistyką nawiązuje do pierwszego numeru Supermana z 1939 roku. Znajduje się na niej Jon w podobnej pozie, co przed dekadami Clark.

„Superman: Syn Kal-Ela” to dobry moment, by na nowo zacząć czytać przygody superbohatera. Następuje tu epokowa zmiana – Clarka Kenta zastępuje jego syn, który ma nieco inny punkt widzenia na rzeczywistość. Młody wiek i brak doświadczenia czyni go jeszcze większym idealistą, niż był ojciec. Chłopak angażuje się np. w pomoc uchodźcom, daje się zaaresztować i nie obawia się walczyć o prawa ciemiężonych nawet w imię międzynarodowego konfliktu. Buzuje w nim młoda krew. 

Nie brakuje tu wątków miłosnych. O komiksie tym było głośno jeszcze przed polską premierą - Jon zakochuje się bowiem w innym chłopcu. Wątek ten nie jest jednak jakoś szczególnie eksploatowany. Autor przechodzi nad nim do porządku dziennego, nie czyniąc z tego rozdmuchanej sensacji. Wydaje mi się, że jest to ważny krok dla społeczności LGBT, która ma teraz w komiksie swojego przedstawiciela. I to nie byle jakiego – samego Supermana.

Scenarzysta Tom Taylor nie wymaga od czytelnika znajomości całej mitologii świata DC. W przystępny sposób prowadzi nas za rękę, wyjaśniając dlaczego Clark musi opuścić Ziemię, a jego miejsce ma zająć Jon. Nie wprowadza na siłę wielu bohaterów, a głównym antagonistą młodego Jona czyni niejakiego Henry’ego Bendixa, prezydenta wyspy Gamorra. To właśnie z niej uciekają uchodźcy, na których szalony przywódca dokonuje eksperymentów „naukowych”. 

Komiks napisany jest w przystępny sposób dla nowego czytelnika. Nie epatuje jedynie akcją - jest tu miejsce na ukazanie relacji rodzinnych, wątpliwości, smutku czy wspomnianych już wątków miłosnych. Oczywiście jak na komiks z Supermanem w roli głównej nie brakuje tu bijatyk. Taylor zachował jednak odpowiednie proporcje czyniąc swą opowieść atrakcyjną i wyważoną. Pojawili się też nowi bohaterowie, którzy prawdopodobnie będą dłużej współpracować z Jonem. Pewne napoczęte tu wątki znajdą swój finał dopiero w kolejnych numerach.

Warstwą graficzną zajął się John Timms. W zasadzie mogę się o niej wypowiedzieć w samych superlatywach. Jest nowocześnie, czytelnie i widowiskowo. Powiedziałbym, że taki standard współczesnego komiksu superhero.

Zapytacie: co dalej z Clarkiem Kentem? Historia zatoczyła koło i wrócił do magazynu, na łamach którego debiutował w 1938 roku. Chodzi o kultowy „Action Comics”. Egmont będzie wydawał więc teraz dwie serie - „Supermana” (o Jonie) i „Action Comics” (o Clarku). Starszy Kent wyruszył w kosmos, by zmierzyć się z arcyłotrem – Mogulem, którego knowania zagrażają m.in. Ziemi. Pierwszy zeszyt tej serii ukazał się kilka miesięcy temu i nosi tytuł „Nadejście Świata Wojny”.

Reasumując, nowy „Superman” to w mojej opinii udany komiks. Porusza wiele ciekawych wątków i otwiera nowy rozdział w historii Kentów. Autorzy robią to w sposób przystępny i atrakcyjny wizualnie. Udana pozycja, która zachęca do sięgnięcia po kolejną część. W przygotowaniu jest tom drugi o tytule „Przebudzenie”.

Komiks kupicie tutaj: