Przechadzając się alejkami Empiku poczułem na sobie czyjeś natarczywe spojrzenie. To był Pan Wiedźma zerkający na mnie znacząco z okładki komiksu Bartosza Mińkiewicza. Nie miałem wyjścia i wysupłałem z mieszka 16 złociszy. Jak zapewne wiecie z filmów zamieszczonych na YouTubie, z Panem Wiedźmą nie ma żartów. Gdy wpada w amok, jego rapier... yyy, to znaczy miecz nie bierze jeńców.

Pan Wiedźma doczekał się komiksowej adaptacji. Na YouTubie możecie obejrzeć jego przygody w wersji animowanej, a jeśli Wam mało – możecie teraz kupić komiks. Przeniesienie przygód Pana Wiedźmy na karty innego medium uważam za udany zabieg – bawiłem się równie dobrze, co podczas projekcji krótkometrażowych animacji. Autor zachował to samo specyficzne poczucie humoru oraz oczywiście średniowieczną stylistykę. Nie zmieniła się też charakterystyczna kreska, którą Mińkiewicz ilustruje przygody swojego bohatera. W sumie na upartego można powiedzieć, że to ten sam stary, dobry Pan Wiedźma, co zawsze.


Co więcej, lektura poprzedzona seansem „telewizyjnym” przygód Pana Wiedźmy obudza w nas dodatkowy zmysł. Okazuje się bowiem, że czytając komiks słyszycie w głowie głos fantastycznego lektora - Wiktora Loga Skarczewskiego, który czyta Pana Wiedźmę w YT ;) 

Dla tych co jeszcze nie mieli okazji obcować bohaterem wyjaśnię pokrótce, że to parodystyczna wersja przygód Geralta z Rivii, lepiej znanego jako Wiedźmin. Pan Wiedźma nosi białe włosy spięte w koński ogon, posługuje się dwoma mieczami i zarabia na chleb rozwiązując problemy pospólstwa. Głównie dotyczące nawiedzeń przez różnej maści tatałajstwo. W numerze pierwszym komiksu staje oko w oko z Samodzielną Brygadą Kostnodesantową, pomaga czarodziejowi tworzyć osobliwe dzieła sztuki i walczy z wieśniakami bez kagańców, którzy atakują oswojone potwory (znalazł się nawet Eddie z Iron Maiden!). Absurd goni absurd, ale czyta się to świetnie.


Każda scena – podobnie jak w filmie – rozpoczyna się od opowieści przy domowym stole. Pan Wiedźma opowiada żonie i córce o tym, jak mu minął dzień. Przyznam szczerze, że jestem fanem jego żony (jakkolwiek by to nie brzmiało). Kobicina potrafi sprowadzić go na ziemię w dwóch zdaniach. Przypomina mi to pewną scenę, gdy kilka lat temu występowałem w popularnym programie śniadaniowym jako ekspert i po wszystkim podekscytowany zadzwoniłem do swojej Ukochanej Małżonki opowiedzieć jej swoje wrażenia. - Ok, jak będziesz wracał ze studio, to kup chleb – powiedziała. I podobnie jest u Pana Wiedźmy...

Nie ma się co dłużej rozwodzić nad tematem. Mówiąc krótko: komiks robi robotę, trzyma poziom animacji. Jeśli podobały się Wam się przygody Pana Wiedźmy w „TV”, to i spodoba się Wam komiks. Jak nie znacie, to najpierw odpalcie YouTuba. 

Komiks możecie kupić tutaj: