Oto numer „Punishera”, na który czekałem od momentu ogłoszenia planów wydawniczych związanych z serią „Epic Collection”. Głównie ze względu na sentymenty związane z wydawnictwem TM-Semic, ale nie tylko. Opowiedziane tu historie to kawał dobrego „kina” akcji rodem z lat 90-tych.

Przedrukowane w komiksie zeszyty pierwotnie drukowane były w Polsce przez wspomniane wydawnictwo TM-Semic od czerwca 1990 r. Zapewne dla większości dzisiejszego pokolenia 40+, była to pierwsza styczność z „Pogromcą”, jak to wówczas tłumaczono ten tytuł. Dla polskiego czytelnika było to coś nowego, bezkompromisowego, brutalnego. Tego typu historie mogliśmy wcześniej oglądać głównie na zgranych kasetach VHS z amerykańskimi filmami akcji.


W komiksie „The Punisher: Epic Collection – Kingpin rządzi” otrzymujemy historie napisane pod koniec lat 80-tych. Mamy tu przedruk pierwszych zeszytów „tm-semikowych”z przygodami Franka Castle. Śledzimy jego boje z przemytnikami ludzi, fanatycznymi punkami, młodocianymi gangsterami w amerykańskim liceum, aż po konfrontację z Kingpinem, czyli niejakim Ważniakiem. Opowieści te zilustrował fenomenalny Whlice Portacio swoją charakterystyczną, nieco kanciastą kreską.


Ale na tym opowieści się nie kończą. Mamy tu też sagę o ninjach, która rozpoczyna się od klasycznego „bokserskiego” zeszytu (u nas był to bodajże 5/1991). W międzyczasie pojawiają się krótsze, ale wydaje mi się że nieco słabsze historyjki (jak np. z Moon Knightem). Wydawca szedł bowiem po kolei z oryginalnymi zeszytami, a TM-Semic wybierało „co lepsze”. Albo taki jest mój punkt oceny naznaczony mocną nutką nostalgii. Wśród grafików mamy takie tuzy jak chociażby Mark Texeira, Erik Larsen czy Jim Lee. 


Nie ma tu oczywiście historii z cyklu Shadowmasters. Przypomnijmy, że TM-Semiki dzieliły zeszyt „Punishera” na pół – na pierwszą połowę składały się historie o „Pogromcy”, drugą – opowieść o ninjach z „Shadowmasters”. Być może doczekamy się kiedyś i tej edycji komiksu? Ciekawe jaki byłby odbiór tej serii po trzech dekadach.

Większość opowiedzianych historii z komiksu „The Punisher: Epic Collection – Kingpin rządzi” nie zestarzała się ani trochę. To klasyczne gangsterskie porachunki pełne przemocy i strzelanin. Z punktu widzenia dzisiejszego czytelnika ciekawostką mogą być różnego rodzaju nowinki technologiczne, z których korzysta Frank Castle. Wydaje mi się, że dostarczanych przez Mikro innowacyjnych rozwiązań nie powstydziłyby się dzisiejsze filmy akcji. Warto też zwrócić uwagę na fakt, że komiks poniekąd wyprzedził swoją epokę. Przecież epizody związane z hakowaniem komputerów w latach 80-tych nie były jeszcze codziennością.

Nie będę się nadto rozdrabniał nad fabułą komiksu. Kto zna, ten wie, czego może się tu spodziewać. Wydaje mi się, że odbiorcą docelowym tej pozycji będzie przede wszystkim dojrzały czytelnik, który na TM-Semikach zjadł zęby. Ja polecam z całego serca, bo to naprawdę fajny powrót do przeszłości. Moim zdaniem znacznie to lepsze od pierwszego tomu „Punishera” z serii „Epic Collection”, choć i temu nic nie brakuje.