No patrzcie jak ten czas leci. Gra Cyberpunk 2077 ma już dwa i pół roku (a od ogłoszenia pierwszych planów jej stworzenia mija już blisko dekada!). Dobrze pamiętam, jak od razu po premierze kupiłem sobie wersję na Xboxa. Ale byłem zjarany! Odpaliłem, pograłem i... przeszedłem samouczek. Gra trafiła na kupkę wstydu i leży tam do tej pory. Tak, nie zaliczyłem jeszcze tej kultowej produkcji. 

Inaczej sprawa ma się z komiksami. Jestem na bieżąco. Żaden to w sumie wyczyn, bo wyszło raptem pięć zeszytówek, ale dobre i to. Najnowsza część została wydana w kwietniu przez Egmont i nosi tytuł „Słowo honoru”. Jej scenarzystą jest ponownie nasz rodak Bartosz Sztybor, a rysunki wykonał Jesus Hervas.

Czy jest sens zabierać się za komiksy osadzone w uniwersum Cyberpunka, jeśli nie zna się gry? Wydaje mi się, że tak. W sumie są to osobne byty, choć łączy je m.in. wspólne miejsce akcji. Czyli Night City. Pewnie zatwardziali gracze czerpią garściami z dodatkowych smaczków, ale mnie nie jest to dane. Biorę więc komiks jaki jest i zanurzam się w lekturze. Ogólne pojęcie mam, bo oczytałem się różnych tekstów na temat Cyberpunka, a uniwersum przybliżyły mi wcześniejsze części komiksu. I chyba mogę powiedzieć, że „Słowo honoru” to jedna z lepszych części komiksowej sagi Cyberpunka. Spokojnie można ją czytać nie znając gry. Podobnie jak poprzednie części - jest to zamknięta opowieść.


Jak sam tytuł wskazuje, tym razem chodzi o kwestie honoru. Pewna starsza meksykanka – Teresa – od lat mieszka sobie na prowincji. Pracuje w barze jako kelnerka. Jej córka Oriona mieszka w Night City i pracuje dla cyberpunków. Niestety, taka robota do bezpiecznych nie należy, więc wcześniej lub później Oriona spotyka kostuchę. Teresa nie może tego przeboleć – decyduje się pomścić córkę. Wraca do życia, jakie toczyła przed kilkoma dekadami. A była nie lada łobuziarą. Rusza do metropolii, by dowiedzieć się, kto stoi za śmiercią jej pierworodnej. I działa się niczym Tomy Lee Jones w „Ściganym” ;-)

Jest to komiks akcji, ale z mocnym akcentem na relacje rodzinne. Nie chodzi tylko o Teresę i Orionę. Występuje tu znacznie więcej bohaterów, m.in. mąż Teresy, jej brat, wnuczka. Każdy odegra niebagatelną rolę w całej historii. Komiks ma kilka ciekawych zwrotów akcji, więc nie jest to liniowa opowieść. Finał też trzeba zaliczyć do całkiem niezłych i w sumie – nieprzewidywalnych.


Nie ma do czego się przyczepić, jeśli chodzi o warstwę graficzną. Jest całkiem nieźle – realistycznie i dość szczegółowo. W komiksach z serii Cyberpunk 2077 ważną rolę odgrywają kolory. Nie inaczej jest i tym razem. Kolorystka Gulia Brusco stanęła na wysokości zadania. Mamy więc neonowe klimaty Night City i pustynne krajobrazy obrzeży miasta. Jest bardzo dobrze.

Jak wspomniałem, „Słowo honoru” to udany komiks. Kolejna cegiełka do ogromnego uniwersum Cyberpunka 2077. Moim zdaniem cegiełka warta uwagi, bo dla gniota nie chciałoby mi się poświęcać czasu, by napisać tę krótką opinię. Nawet jeśli nie jesteście z Cyberpunkiem na bieżąco, to moim zdaniem warto sięgnąć po tę pozycję. A nuż spodoba się Wam na tyle, by zagrać w grę. Wiem, w sumie to słaba rekomendacja od kolesia, który sam nie pograł. Ale mam usprawiedliwienie. Xboxa zajął mi syn i po prostu nie mam kiedy do niego usiąść ;)