Długo czekałem na poznanie całej historii Cygana, na którą składa się sześć albumów. Pierwotnie seria została wydana przez Egmont w latach 2001-2003, ale nie dane mi było uzbierać całości. Nie kupiłem w terminie dwóch ostatnich albumów, które po latach stały się białymi krukami. Trudno było je dostać, a jeśli już się pokazywały, to po mocno zawyżonych cenach. Nie będzie więc przesadą jeśli powiem, że czekałem na wznowienie tego komiksu aż dwie dekady.

W maju Egmont wypuścił na rynek opowieść o Cyganie w formie integrala, na który składa się sześć albumów (łącznie 384 strony): „Cygańska gwiazda”, „Syberia w ogniu”, „Dzień cara”, „Oczy czarne”, „Białe skrzydło” i „Aztecki śmiech”. W oryginale komiksy te wydawane były w latach 1993-2002. Rysownikiem wszystkich części jest włoski artysta Enrico Marini, a scenariusz do opowieści napisał belgijski wykładowca akademicki i historyk sztuki komiksowej Thierry Smolderen. 

Co ciekawe, pierwszy album Cygana ukazał się w 1993 roku, kiedy to Marini miał raptem 24 lata. Na przestrzeni kolejnych części „Cygana” widać, jak zmieniał i ewoluował styl artysty – wystarczy porównać pierwsze plansze komiksu z ostatnimi. Co nie znaczy, że pierwsze są gorsze – co to, to nie. Są po prostu inne, mniej „malarskie”. We wszystkich widać jednak wyraźne inspiracje wschodnią sztuką komiksu, czyli mangą.

„Cygan” to opowieść drogi. Akcja komiksu dzieje się w niedalekiej przyszłości. Na skutek postępującej degradacji środowiska, rządy wszystkich państw zdecydowały się wyeliminować ruch lotniczy. Rolę transporterów przejęły ciężarówki. Stworzono międzykontynentalną autostradę (PA3K), po której kursują futurystyczne TIR-y. Cygan Cagoj (o aparycji przypominającej nieco Johna Rambo) jest jednym z kierowców. Takim, który nie pozwala sobie w kaszę dmuchać – przez co ładuje się w kolejne tarapaty. Akcja pierwszych trzech albumów dzieje się na rubieżach Rosji, w kolejnych przenosi się na inne kontynenty (m.in. Europę czy Amerykę Południową). 


W transporcie międzykontynentalnym rywalizują ze sobą różne frakcje – korporacje, przemytnicy czy kierowcy podejmujący solowe misje (jak nasz Cygan). Trasy są niebezpieczne, a wszystkie chwyty dozwolone. Dodatkowo na terenie Rosji trwa przewrót polityczny, a na kierowców czyhają hordy mających zakusy imperialne Mongołów. W podróży towarzyszy Cagojowi siostra, która odegra niemałą rolę w nadchodzących wydarzeniach. Albumy łączą się ze sobą fabularnie w ciekawą opowieść przygodowo-awanturniczą.

„Cygan” to komiks dla dorosłego czytelnika. Okraszony zresztą został takim stemplem na tylnej okładce. Nie chodzi tu nawet o przemoc, ale o dość śmiałe sceny erotyczne. Jak nietrudno się domyśleć, Cagoj żyje chwilą i za specjalnie nie przejmuje się konsekwencjami swoich działań. Co rusz w jego łóżku lądują piękne kobiety, które nierzadko wykorzystują bohatera do własnych celów. Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana, choć nie jest też pozbawiona ciekawych zwrotów akcji. Całość okraszona jest sporą dawką cygańskiego humoru. Na pewno rozbawią Was przekleństwa Cagoja – takiego repertuaru nie powstydziłby się nawet krwawy Hegemon.


Nie jestem obiektywny jeśli chodzi o prace Mariniego. Z prostej przyczyny – lubię twórczość tego artysty. Na „Cygana” czekałem długo, a finał opowieści mnie nie zawiódł. Jeśli i Wy lubicie prostą, niezbyt skomplikowaną, ale stojącą na światowym poziomie rozrywkę, śmiało sięgnijcie po ten album. Dużo się w nim dzieje, akcja goni akcję i naprawdę trudno oderwać się od lektury. 

Warto jeszcze dodać, że komiks został bardzo ładnie wydany, a Egmont dołożył kilka stron materiałów dodatkowych. To m.in. szkice i felieton pisany z perspektywy siostry Cagoja. Całość kosztuje 199 zł, ale oczywiście można wyhaczyć znacznie taniej. Moim zdaniem – warto brać, póki jest. Żebyście potem nie czekali dwadzieścia lat na wznowienie jak ja ;)