30 lat temu myślałem, że mam po prostu pecha. Jako dziesięciolatek za żadne skarby nie mogłem dostać komiksów z serii Kajtek i Koko. W moim kiosku „Ruchu” się nie pojawiały. Przygody z ich średniowiecznymi przodkami, czyli Kajkiem i Kokoszem - i owszem. Gucek i Roch też byli. Ale nie Kajtek i Koko. I tak się uchowałem przez trzy dekady, jako człowiek który nigdy nie czytał „Londyńskiego kryminału”. Dziś mogę powiedzieć, że mam szczęście – mogę zapoznać się z oryginalnym komiksem Janusza Christy, którego do tej pory nie było dane mi przeczytać. Jak teraz jako dorosły odbieram klasykę sprzed ponad pół wieku?

„Londyński kryminał” publikowany był oryginalnie w „Wieczorze Wybrzeża” w latach 1967-1968. Później ukazał się w dwóch częściach w latach 90-tych. To właśnie te dwa numery, których nigdzie nie mogłem dostać. Następnie komiks wydał Egmont w wersji czarno-białej w twardej okładce. Wówczas jednak miałem przerwę w kolekcjonowaniu komiksów i nie nadrobiłem zaległości (wiadomo, życie studenckie). Dziś Egmont ponownie serwuje flagowy kryminał Christy swoim czytelnikom. Tym razem w solowym albumie, kolorowy, z odświeżoną grafiką, na dobrym papierze. Wydany podobnie do ostatniego wznowienia „Kajtka i Koka w kosmosie”.

W „Londyńskim kryminale” chodzi o kradzież brylantowego naszyjnika należącego do Lorda Chewroleta. Kajtek i Koko w całą sprawę wplątują się oczywiście przez przypadek. Ale wpadają po same uszy, między innymi dlatego, że Kokowi w głowie amory. Na ich drodze stają gangsterzy, oszuści i paserzy. I piękna Emma, która kręci ile wlezie. To tak w skrócie. 

Komiks jest kryminałem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bohaterowie mają do rozwikłania nie lada zagadkę, a na ich drodze staje cała masa podejrzanych. Nikt nie wydaje się być tym, za kogo się przedstawia, a nagłe zwroty akcji są na porządku dziennym. Ze względu na wspomniane zwroty akcji komiks jest nieprzewidywalny – nie wiadomo tak naprawdę, jak skończy się cała historia. 

Jak na opowieść publikowaną  początkowo w paskach, komiks jest moim zdaniem znacznie przyjaźniejszy w odbiorze niż późniejszy „Kajtek i Koko w kosmosie” (który Christa stworzył w latach 1968-72). Tam było już sporo dłużyzn i - mam wrażenie - wątków wciśniętych nieco na siłę. „Kryminał” jest spójną, zamkniętą i dopieszczoną opowieścią. Angażującą czytelnika łamigłówką. 

Oceniając go z perspektywy dorosłego odbiorcy, przez którego nie przemawia nostalgia, mogę powiedzieć, że to udany album. Mimo iż stworzony został pół wieku temu (!) nie czuć po nim aż tak strasznie upływu czasu. Co więcej, można zaryzykować stwierdzenie, że dziś mało który twórca potrafi dostarczyć tak przemyślaną intrygę, a do tego tak świetnie ją zilustrować. Napocząć tyle wątków, by potem zgrabnie je podomykać. Warstwa graficzna cieszy oko – artysta miał już na tym etapie wypracowany swój charakterystyczny cartoonowy styl. 

„Londyński kryminał” to pozycja, którą fani twórczości Christy powinni mieć w swojej kolekcji (zwłaszcza, że album kosztuje raptem około 30 zł).