Kolejna odsłona serii „Blade Runner” przenosi nas o dekadę do przodu - do roku 2029. Dostajemy w niej kontynuację przygód Ash, czyli łowczyni androidów. Akcja dzieje się już po buncie replikantów z roku 2022, kiedy to doszło do ataku na korporację Tyrell. Androidy zostały zdelegalizowane, a na działające w podziemiu jednostki polują Blade Runnerzy. Główna bohaterka nie jest już dziś jednak bezdusznym eksterminatorem. Niestety, gra na dwa fronty będzie miała trudne do przewidzenia skutki.
Pierwszy tom komiksu Blade Runner
pozytywnie mnie zaskoczył – recenzując album pisałem, że jest to „porządny
thriller osadzony w realiach SF, który także od strony graficznej prezentuje
się świetnie”. Choć przed lekturą miałem obawy, że może to być jedynie
odcinanie kuponów o kultowej serii filmów. Obawy te okazały się bezzasadne.
Druga część komiksu to nadal bardzo dobry komiks, który mimo ponad 300 stron
pochłania się bardzo lekko. Na kartach opowieści dzieje się dużo, akcja goni
akcję, a dialogi są rozsądnie wyważone – nie przytłaczają czytelnika.
Za scenariusz odpowiada tym razem
tylko Mike Johnson (pierwszą część napisał z Michaelem Green’em – współtwórczą
filmu „Blade Runner 2049”). Autor przenosi nas do roku 2029. Ash wraca do Los
Angeles, by ponownie podjąć pracę w jednostce zajmującej się zwalczaniem
replikantów. Wie już jednak, że nie wszystkie androidy są bezdusznymi
maszynami, co kładzie się cieniem na wynikach jej pracy. Egzekucji dokonuje
bowiem jedynie na maszynach nie rokujących nadziei na to, że poukładają sobie
życie wśród ludzi.
Nie spodziewa się, że wkrótce będzie
musiała spotkać się z „bossem”. Androidem, który chce dokonać rewolucji i na
nowo poukładać relacje społeczne w zdegenerowanym społeczeństwie. Ale i tu
ocena sytuacji nie będzie zero-jedynkowa. Yotun mimo ogromu zła jakie uczyni,
spróbuje uleczyć chory kręgosłup Ash. Dodatkową zagadką dla czytelnika będzie
fakt, że android utrzymuje się przy życiu mimo upływu jego okresu przydatności.
Czyżby znalazł sposób na długowieczność?
Rysunki do komiksu Blade Runner
2029 wykonał ponownie Andres Guinaldo. Osoby, które czytały część pierwszą
komiksu, wiedzą zatem czego mogą się spodziewać. Styl artysty nie uległ bowiem
zmianie. Nadal mamy do czynienia z dużymi, czytelnymi kadrami i realistyczną
kreską. Do tego dochodzą epickie, szczegółowe rysunki futurystycznych pejzaży
Los Angeles i latających pojazdów – nierzadko zajmujące całą stronę lub nawet
dwie. Cyberpunkowe klimaty, które dobrze znamy z obu części filmu – brud,
degeneracja, refleksy neonów i padający deszcz.
Warto wspomnieć jeszcze w dwóch
zdaniach o materiałach dodatkowych. Wydawca dołożył do albumu przedruki
oryginalnych okładek, prace koncepcyjne artystów, szkice postaci oraz wybranych
plansz. A także przykładowe strony ze scenariusza do komiksu. Bonusem jest
także kilkustronicowy komiks wydany w ramach akcji „Dzień darmowego komiksu
2021” o przygodach Ash. W albumie znajduje się także zapowiedź kolejnego
komiksu z serii Blade Runner. Tym razem akcja przeniesie się do 2039 r.
Reasumując, „Blade Runner 2029”
to udany komiks, który powinien spodobać się fanom filmu. A także osobom
lubiącym cyberpunkowe klimaty. Może jest mniej filozoficzny i klimatyczny niż
jego filmowe odpowiedniki, ale gwarantuje rozrywkę na niezłym poziomie. Warto
jeszcze dodać, że sama znajomość filmowego pierwowzoru nie jest konieczna do
zrozumienia fabuły. Akcja komiksu dzieje się co prawda w tym samym uniwersum,
ale obejmuje inne postacie i inne historie. Niemniej zachęcam osoby, które nie
znają filmów do ich obejrzenia – to naprawdę kultowe pozycje.
Zgodnie z wymogami UOKiK oznaczam
ten tekst jako [współpraca reklamowa]. Komiks do recenzji otrzymałem od wydawnictwa Egmont. Wydawca nie ma wpływu na
moją opinię.
0 Komentarze