Kilka dni temu do księgarni trafił kolejny komiks o Wiedźminie - „Ronin”. Pozycja nieco nietypowa, bo tym razem akcja przenosi się do feudalnej Japonii z epoki Edo (XVII-XIX w.), a sam Geralt, jak tytuł wskazuje jest roninem, czyli bezpańskim samurajem. Scenariusz do komiksu napisał Rafał Jaki, który pracował m.in. jako redaktor komiksów w CD Projekt Red. Jest też twórcą anime „Cyberpunk: Edgerunners”, który wkrótce zadebiutuje na Netfliksie. Z kolei rysunki wykonała Hataya, ilustratorka z Japonii. 

Jakie są moje wrażenia po lekturze komiksu? Ogólnie rzecz biorąc, pomysł osadzenia opowieści w starodawnej Japonii wcale nie jest taki zły, jak mógłby się wydawać na pierwszy rzut oka (widziałem sceptyczne opinie). To wciąż ten sam Geralt, który na życie zarabia zabijając potwory. Tyle, że te potwory w Kraju kwitnącej wiśni, są trochę inne. Zamiast swojskich wilkołaków, strzyg czy bruks, mamy kappy, tatsu, tengu, sarugami, yamanbę czy yukino. I inne tatałajstwo. Ale z grubsza rzecz biorąc tak samo nękające żyjących na prowincji wieśniaków. Podobnie jak w oryginale Sapkowskiego, także i tu wiedźmin traktowany jest z niechęcią przez część społeczeństwa. Wciąż „po staremu” kieruje się swoim kodeksem honorowym. I podobnie jak u Sapkowskiego, czasami źli okazują się ludzie, a nie potwory.

„Ronin” to komiks drogi. Geralt przemierza krainy w poszukiwaniu kobiety będącej yuki onna (nie będę Wam pisał co to znaczy, żeby nie psuć niespodzianki). W trakcie wędrówki odwiedza różne miejsca, gdzie na swój sposób rozwiązuje trapiące wieśniaków problemy. Dialogów jest niewiele, autorzy sporo opowiadają obrazem. Jest za to akcja, a w kadrach znajdziemy dużo onomatopei. Obrazki są czytelne – charakterystyczne dla dalekowschodniej sztuki komiksu. Choć nie znam się specjalnie ma mandze, więc nie będę się mądrzył. Miałem do czynienia raptem z kilkunastoma komiksami tego rodzaju. Dla niedzielnego czytelnika tego typu komiksów najważniejsza będzie informacja, że komiks czyta się „od końca” i od prawej do lewej ;)

Generalnie po przeczytaniu kilku stron wsiąkłem w ten klimat. Komiks czytało mi się dobrze i wszystko wskazuje na to, że sięgnę po kolejną część. Tak, bo „Ronin” wydaje się pierwszą częścią serii (przynajmniej na to wskazuje zakończenie). Wydawca dołożył też kilka stron japońskiego bestiariusza, przedruki alternatywnych okładek i kilka szkiców postaci. Komiks został wydany w  twardej oprawie, a cena okładkowa to 50 zł. 

Na marginesie warto przypomnieć, że „Ronin” to kolejna odsłona wiedźmińskiego cyklu z Egmontu. Firma wydała wcześniej sześć numerów Wiedźmina na podstawie gier CD Projekt, a ostatnio do księgarni trafiło „Ziarno prawdy” - pierwsza część serii na podstawie oryginalnych opowiadań Andrzeja Sapkowskiego.