Ostatnio dużo miejsca poświęciłem postaciom z uniwersum DC, więc pomyślałem sobie, że dla odmiany opiszę coś z Marvela. A że Egmont wydał właśnie pierwszy numer Tony'ego Stark'a – Iron Mana, mój wybór padł na tę pozycję. Komiks został wydany w ramach linii Marvel Fresh, więc stanowi swojego rodzaju restart serii. W opasłym albumie liczącym blisko 270 stron znajdziemy historie z komiksów Tony Stark: Iron Man vol 1. (Self-Made Man) i vol. 2. (Stark Realities). Scenariusz napisał Dan Slott, który w latach 2008-2018 był głównym twórcą przygód Spider-Mana. Z kolei rysunkami zajął się włoski rysownik Valerio Schiti, który rysował m.in. Strażników Galaktyki. 

Tony Stark – Iron Man #1. Marvel Fresh. Recenzja komiksu

Nie siedzę w uniwersum Marvela tak głęboko jak w DC, więc nie będę ukrywał, że dla mnie jest to nie tylko nowy początek, ale i okazja na bliższe poznanie Iron-Mana. Znam go głównie z gościnnych występów w komiksach Spider-Mana oraz z kilku odsłon filmu. Do tematu mogłem więc podjeść z otwartą głową i bez specjalnych oczekiwań.

Tony Stark, uzdolniony technicznie miliarder, wraca do życia po wydarzeniach opisanych w poprzednich przygodach. Z tego co się orientuję umarł nie pierwszy raz, więc chyba swoim zmartwychwstaniem nie jest specjalnie zaskoczony. Choć odrodził się jako człowiek, nie do końca pogodził się jeszcze z tym faktem i toczą go różne wątpliwości. Nie zmienia to jednak faktu, że nadal pracuje pełną parą nad wynalazkami opracowywanymi w jego firmie – Stark Unlimited. Najnowszym osiągnięciem firmy jest gra virtual reality (eScape), na którą czekają rzesze fanów. Ktoś jednak krzyżuje mu plany i nie wszystko idzie po jego myśli. Na skutek włamania do systemów wszystko zaczyna się komplikować. Kto za tym stoi i jakie skutki może wywołać dłubanie w kodzie gry? Czym grozi zabawa w wirtualnych bogów? Na te pytania poznacie odpowiedź czytając komiks.

Przyznam szczerze, że przez pierwsze strony komiksu brnąłem trochę mozolnie. Album rozkręca się powoli i dopiero gdzieś tak przy jednej trzeciej akcja zaczyna wskakiwać na właściwe tory. Początkowe wydarzenia wprowadzają jednak w czytelnika w klimat historii i pozwalają mu lepiej poznać bohaterów i współpracowników Starka. A tych występuje w tu całkiem sporo. Niektóre postacie są intrygujące, inne nie budzą specjalnych emocji. Jest w tym wszystkim też sporo humoru – w końcu Slott uchodzi ponoć za jednego z najdowcipniejszych scenarzystów w branży.

Ale w opowieści można się też doszukać nieco poważniejszych tonów. Na przykład autor zwraca uwagę na kwestię „roborasizmu” - gorszego traktowania obdarzonych inteligencją maszyn (znamy temat chociażby z „Łowcy Androidów”). Na poważnie trzeba też podchodzić do wątku alkoholizmu Tony'ego czy eksperymentów genetycznych nad zwierzętami (ciekawy wątek z Arno Starkiem). Komiks może też skłonić do refleksji nad tematem gier video.

Nie zmienia to jednak faktu, że Tony Stark: Iron Man to raczej luźna lektura. Rysowana nowoczesną, cartoonową kreską. To typowy komiks superbohaterski, w którym nie brakuje bijatyk i widowiskowych akcji. Fani tego typu rozrywki nie powinni być zawiedzeni – znajdą tu wszystkie elementy, jakie cenią w komiksach Marvela. I myślę, że to głównie do takich czytelników kierowana jest ta pozycja. Restart serii to także dobra okazja na rozpoczęcie swojej przygody z Iron Manem. I bliższe poznanie losów Tonego Starka - aroganckiego, zadufanego w sobie i nieomylnego (we własnym mniemaniu) miliardera. Gdybym miał jednak wystawić całościową ocenę za ten album, to sądzę, że mogłoby to być nie więcej niż 6/10.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza komiksu do recenzji.