Opowieści o Batmanie można z grubsza podzielić na dwa rodzaje. Pierwszy z nich to klasyczne naparzanki ze złolami, w których fabuła czasami jedynie przeszkadza w mordobiciu. Drugi to mroczne historie w klimacie kryminalnym. Tu fabuła gra pierwsze skrzypce, a Człowiek Nietoperz skupia się na rozwiązywaniu zagadek. Batman „Imposter” należy do tej drugiej kategorii. Wydany pod szyldem Black Label jest historią kierowaną do dojrzałego odbiorcy. I moim skromnym zdaniem jest to jedna z ciekawszych pozycji z tym superbohaterem, jaka ukazała się ostatnio na rynku.

- Batman w końcu kogoś zabił.

- Wyrwał chwasty. Może powinniśmy płacić mu pensję?


Ten krótki dialog na odprawie policyjnej zdradza pokrótce czego dotyczy historia. W ręce funkcjonariuszy trafia taśma z monitoringu, na której widać jak Batman dokonuje egzekucji. O ofiarach wiadomo, że mordercy. Do tej pory Batman działał jednak według kodeksu, który nie dopuszczał zabijania. Co się zmieniło? Wie to jedynie Bruce Wayne. I tytułowy „Imposter” (z ang. oszust). Ktoś podszył się bowiem pod Człowieka Nietoperza i zaczął „wyrywać chwasty”. Policja powołuje specjalny zespół mający na celu złapać Batmana. Swoje prywatne śledztwo rozpoczyna Bruce Wayne. Czy uda się udowodnić swoją niewinność? Zwłaszcza, że działa pod przykrywką i jego możliwości są ograniczone. Czy policja złapie oszusta, a może prawdziwego Batmana? Na te i inne pytania znajdziecie odpowiedź w komiksie.

W sumie jest to kolejny origin opisujący początki mrocznego rycerza – mamy tu do czynienia ze swoistym restartem serii. Batman działa dopiero trzeci rok. Przez ten krótki czas mściciel zdołał już jednak znacząco wygasić przestępczość w Gotham. Komisarz Gordon, który współpracował z Człowiekiem Nietoperzem został wydalony z policji. Zupełnie inaczej przedstawiony jest też Alfred, kamerdyner Bruce’a Wayne. To człowiek, który nie był w stanie poradzić sobie z trudnym charakterem młodego milionera. Rolę Gordona przejmuje młoda detektyw Blair Wong, z kolei zamiast Alferda mamy psychoterapeutkę Wayne’a – doktor Thompkins. W komiksie mamy nawet wątek romansu, ale jest on wprowadzony tak sprawnie i bezpretensjonalnie, że nie burzy ogólnego klimatu opowieści.

Za scenariusz „Impostera” odpowiada reżyser filmowy Mattson Tomlin. Możecie go kojarzyć z filmu „Project Power” (po polsku „Mam tę moc”). Tomlin asystował zresztą przy nowym filmie o Batmanie (tym z 2022 r.), a obecnie pracuje nad „Terminatorem” dla Netflixa (serial anime). Komiks wydany został w cyklu Black Label, więc scenarzysta mógł puścić wodze swojej wyobraźni i nieco nagiąć obowiązującą mitologię. Wyszło to naprawdę zacnie. Komiks jest mroczny, poważny i całkiem realistyczny. Stworzony przez niego Batman jest przekonywający. Ma swoje słabości i ograniczenia.

Rysunki wykonał z kolei genialny Andrea Sorrentino. Jego wyczyny znacie między innymi ze świetnej serii „Gideon Falls”, ale także z „Green Arrowa” czy wydanego niedawno komiksu „Joker. Zabójczy uśmiech”. Wiecie doskonale, że Sorrentino jest artystą nieszablonowym. Eksperymentuje z formą, bawi się kadrami (np. mamy obrazki „do góry nogami”), wciąga czytelnika w psychodeliczną zabawę. Odbiorca może mieć wrażenie, że ogląda dobrze wyreżyserowany film. Warto jeszcze wspomnieć o Jordie Bellaire (ma na koncie nagrodę Eisnera), która położyła kolory w komiksie. Wykonała naprawdę kawał dobrej roboty. Trio stworzyło historię, która wciąga i cieszy oko.

Reasumując, „Imposter” to jedna z ciekawszych pozycji o Batmanie. To pozycja dla osób, które przedkładają dobrą opowieść nad bijatyki z superłotrami. Śmiało mogą po nią sięgnąć także czytelnicy, którzy nie gustują w historiach o bohaterach w trykotach. Dostaną całkiem zgrabnie zmajstrowany kryminał. Polecam.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.