Przed Wami jeden z ciekawszych komiksów, jakie miałem ostatnio okazję przeczytać - „Rzeźnia numer pięć, czyli krucjata dziecięca”. Powstał jako adaptacja książki amerykańskiego pisarza Kurta Vonneguta. Przyznam od razu, że książki nie czytałem. Ale jak zapewniają autorzy komiksu, „obie wersje są do siebie bardzo podobne, po prostu w naszej jest więcej obrazków”. Biorę to za dobrą monetę i liczę na to, że kiedyś uda mi się zapoznać z oryginałem.

Rzeźnia numer pięć. Kurt Vonnegut. Recenzja komiksu

Jak czytamy w opisie wydawcy, „Rzeźnia numer pięć” uważana jest za jedno z najważniejszych dzieł antywojennych. Mimo ciężkiej tematyki komiks czyta się jednak z zapartym tchem. Adaptacją zajęli się profesjonaliści – laureat Nagrody Eisnera Ryan North oraz nominowany do tej nagrody Albert Monteys. Niech Was jednak nie zmyli, dość lekka, humorystyczna kreska rysownika. Autorzy mierzą się bowiem z poważnym tematem. To horror wojny i bezsens cierpienia.


Billy Pilgrim – główny bohater komiksu - ma osobliwą przypadłość: wypada z czasu. Cała powieść jest w efekcie mieszanką przeskoków fabularnych, podczas których poznajemy losowe fragmenty z różnych etapów życia Pilgrima. Obserwujemy jego perypetie wojenne, by nagle przenieść się w czasie do lat 50-tych czy 60-tych XX wieku. A nawet na planetę Tralfamadorię zamieszkaną przez Tralfamadorczyków. W komiksie mieszają się bowiem wątki historyczne z elementami science-fiction. Jest to jednak naprawdę zgrabna mieszanka.

Książka „Rzeźnia numer pięć, czyli krucjata dziecięca” po raz pierwszy wydana została w 1969 roku. Autor przez wiele lat nie mógł ująć w słowa tego co przeżył i zobaczył na wojnie. Być może i stąd te  przeskoki fabularne i mieszanie różnych wątków. Wojna to przecież chaos. Zresztą nie mamy pewności, że część z tych wydarzeń nie jest jedynie wytworem wyobraźni Billego Pilgrima, które powstały na skutek traumatycznych przeżyć. Pamiętajmy też, że powieść zawiera wątki autobiograficzne. Jej główny bohater, podobnie jak autor, ocalał z masakry w Dreźnie.  

Billego Pilgrima spotykamy w momencie, gdy ze swoimi towarzyszami przemierza okopy Europy. Billy nie jest jednak bohaterskim wojakiem – to raczej fajtłapa, zaprzeczenie żołnierza. Osoba, która znalazła się w złym miejscu i czasie. Dość szybko trafia do niewoli, by tułać się po kolejnych obozach jenieckich. W czasie opowieści bezustannie „wypada z czasu”, dzięki czemu możemy śledzić jego powojenne perypetie.

Punktem kulminacyjnym opowieści jest bombardowanie Drezna, które miało miejsce pod koniec II wojny światowej. Pilgrim, podobnie jak Vonnegut przebywał wówczas w obozie jenieckim zorganizowanym w budynku byłej rzeźni (oznaczonej numerem 5, stąd tytuł opowieści). Drezno zostało zniszczone, mimo iż nie posiadało żadnego większego znaczenia militarnego. W wyniku bombardowania i pożarów zginęło około 25 tys. ludzi – miasto zostało zrównane z ziemią.

„Bombardowanie Drezna, niebotycznie kosztowne i drobiazgowo zaplanowane, było ostatecznie czymś tak bezsensownym, że skorzystała na tym tylko jedna osoba na świecie – ja. Napisałem tę książkę, która przyniosła mi furę pieniędzy i reputację, jaka by ona nie była. W taki czy inny sposób do mojej kieszeni trafiły dwa czy trzy dolary za każdego człowieka, który tam zginął. To dopiero interes!” – pisze gorzko autor we wstępie komiksu.

Nie jestem w stanie powiedzieć, na ile komiks jest wierny oryginałowi. Jako osobna pozycja broni się jednak fabułą i rysunkiem. Porusza i skłania do refleksji. Na pewno nie jest to jedna z tych lektur, o których zapomina się od razu po odstawieniu na półkę. Polecam, bo warto.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.