Skończyłem czytać wydany przez Hachette komiks Harley Quinn „Gorączka w mieście”. Jest to tom drugi serii „Bohaterowie i złoczyńcy”. Tytułu wcześniej nie znałem, choć z tego co widzę komiks kilka lat temu wydał też Egmont (jako „Miejską gorączkę”). Nie jestem jakimś specjalnym fanem Harley, ale przyznam że czytając przygody byłej kochanki Jokera bawiłem się całkiem nieźle.

Choć początkowo nic na to nie wskazywało. Pierwsza opublikowana w tomie przygoda „Batman: Harley Quinn” niespecjalnie podeszła mi do gustu, choć wiem, że chronologicznie powinna się tam znaleźć. Jest to wprowadzenie do historii doktor Quinzel i streszczenie jej burzliwego romansu z Jokerem. Druga opowieść – pt. „Chore wybory” to natomiast bardziej zabawa formą, niż pełnoprawna historyjka. Harley zastanawia się bowiem, kto powinien zilustrować jej komiksowe przygody. Głos, a raczej pióro, oddano różnym artystom, którzy zaprezentowali próbki swojej twórczości (jest tu nawet Jim Lee!).

Dopiero opowieść „właściwa”, czyli „Gorączka w mieście” (zaczynająca się dopiero na 79 stronie) wciągnęła mnie na dobre i sprawiła, że kilka razy uśmiechnąłem się pod wąsem. Fabuła w telegraficznym skrócie: Harley dostaje w spadku po jednym ze swoich pacjentów z Arkham budynek w Coney Island. Kilkukondygnacyjna kamienica jest zamieszkiwana przez różnej maści induwidua, a na jego parterze znajduje się część usługowa. W międzyczasie ktoś wystawia zlecenie na głowę Harley Quinn. Bohaterka z jednej strony zamienia się w zarządcę nieruchomości (i wraca do pracy jako doktor), z drugiej rozpoczyna śledztwo mające na celu ustalić, kto czyha na jej życie.

Komiks utrzymany jest w luźnej, humorystycznej atmosferze i całkiem nieźle zilustrowany przez Chada Hardina i Stephane Roux (scenariusz napisali natomiast Amanda Conner i Jimmy Palmiotti). Choć bohaterka wywodzi się z ponurego Gotham, to do lektury trzeba podejść z dystansem. Harley nie patyczkuje się z piętrzącymi się na jej drodze problemami – idzie przez życie z gracją godną samego Lobo. Jest to raczej luźna lektura, do której trzeba usiąść z przymrużeniem oka. Nie wymaga też od czytelnika zbyt dużego wysiłku intelektualnego :)

Nie mam porównania z pozycją Egmontu, ale Hachette jak zwykle zrobiło dobrą robotę. Komiks wydany jest bardzo ładnie, a oprócz samych opowieści znajdziemy w nim wtępniak i historię bohaterki napisaną przez Nicka Jonesa. Oczywiście standardowo dostajemy też galerię z przedrukami oryginalnych okładek.