Bagna to nie jest przyjemne środowisko dla człowieka. Przeważnie wylądowanie w takim miejscu odznacza co najmniej zagrożenie dla życia. W szczególnie trudnych przypadkach bagna to synonim śmierci. Jednakże z bagien może przyjść także nadzieja na lepsze jutro. A niesie ją ze sobą nie kto inny jak Potwór z Bagien.

Nigdy nie byłem fanem serii Swamp Thing. Nie przemawiał do mnie ten świat (no może z małymi wyjątkami). Do „Zielonego piekła” podchodziłem z ogromnym dystansem. Największym argumentem do sięgnięcia po ten komiks był fakt, że jest to samodzielna historia. Dodatkowym plusem są autorzy: Jeff Lemire - odpowiadający za scenariusz, oraz Doug Mahnke – twórca ilustracji.

„Potwór z bagien. Zielone piekło” został wydany w Polsce przez wydawnictwo Egmont w znanej już nam serii „DC Black Label”. Dostaliśmy więc komiks w powiększonym, charakterystycznym formacie. 160 kolorowych stron w twardej, naprawdę pięknej okładce. Już samo wzięcie tego komiksu do ręki wpływa na odbiór tej pozycji. Wybiórczy pogrubiony lakier sprawia wrażenie, że mamy do czynienia z historią co najmniej przerażającą. Ogromny plus za okładkę, ale jak wiadomo ona jest tylko małym wstępem do historii zawartej wewnątrz. A z tą już bywa różnie...


Fabularnie mamy tu do czynienia ze światem postapo w nieokreślonej przyszłości. Na zalanej przez oceany Ziemi pozostały już dosłownie skrawki lądów oraz niedobitki ludzi, którzy próbują za wszelką cenę przetrwać. Tajemnicze Parlamenty Zieleni, Czerwieni i Rozkładu podejmują decyzję o uratowaniu środowiska i całkowitym unicestwieniu ludzkości, która jest odpowiedzialna za degradację planety. W tym celu Parlamenty tworzą śmiercionośnego awatara, mającego za zadanie pozbyć się wszystkich istot humanoidalnych. Oczywiście ludzie nie poddają się bez walki. Dzięki Johnowi Constantinowi na ziemski padół zostaje przywołany zza światów Alec Holland, zwany Potworem z Bagien. Do tego dołączmy jeszcze w późniejszej fazie tajemniczego superhero i rozpoczyna się bitwa o życie i przyszłość ludzkości… A kto wygra i jak potoczyła się batalia o tym dowiecie się już samemu po przeczytaniu tego komiksu.



„Zielone piekło” to dość przygnębiające spojrzenie na bardzo wiarygodną przyszłość dla rasy ludzkiej: dewastację z powodu ogromnych klęsk żywiołowych spowodowanych globalnym ociepleniem, globalną suszą i głodem, a większość populacji została wymazana przez wojnę. Lemire przemyca nam w swojej opowieści wątki moralne, przemyślenia, jednakże ja osobiście nie zostałem tym wszystkim do końca kupiony. Zabrakło mi rozwinięcia wątków ostatnich społeczności, które pozostały na Ziemi.

Mimo że komiks czytało mi się w miarę dobrze, to mam co do niego bardzo mieszane uczucia. Niby akcja jest wartka i szybka, ale gdzieś ucieka mi cel. Po ciekawym początku historia mocno się spłaszcza. Im dalej w las, tym scenariusz staje się generyczny i przewidywalny. Dostajemy młóckę i naparzankę zamiast inteligentnego rozwoju wydarzeń. W historii oczywiście nie brakuje brutalności, krew momentami tryska z rozrywanych ciał. Akcja jest dosyć dynamiczna a opowieść niestety za krótka. W otrzymanym przez nas wydaniu zbiorczym mamy zbiór 3 zeszytów. Jak na dłoni widać i czuć brak rozszerzenia tej historii o co najmniej 1 zeszyt więcej.

Graficznie nie ma się do czego przyczepić. Styl Doug’a Mahnke jest przyjemny i naprawdę miło się ogląda te ilustracje.



Podsumowując, „Potwór z bagien. Zielone piekło” to komiks niestety całkiem przeciętny. Czyta się go szybko jak na akcyjniaka przystało. W całym tym piekiełku Jeff Lemire próbuje nam przekazać prawdę o tym, że jeśli ludzkość się nie ogarnie, to czeka nas ekologiczna zagłada. Niejako więc komiks ten jest swoistą metaforą rzeczywistości, ale nie wszystko jest jeszcze stracone. Nawet z najtrudniejszej sytuacji jest wyjście.

Czy czytając najnowszego Potwora z Bagien przez chwilę poczułem się jak w Piekle? Zdecydowanie Nie. I To chyba najlepiej oddaje mój stosunek do tego komiksu.

Dla fanów Swamp Thinga na pewno jest to ciekawy dodatek do istniejącego uniwersum. Dla pozostałych czytelników historia do przeczytania ale raczej na jeden, góra dwa razy. 

Z dotychczas przeczytanych przeze mnie pozycji DC Black Label „Zielone Piekło” niestety jest najsłabszym komiksem.

Moja ocena 5/10


Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Egmont. Wydawnictwo nie miało żadnego wpływu na moją ocenę opisanego komiksu.