Torpedo nie daje o sobie zapomnieć. Wraca i po raz kolejny robi zamieszanie. Może i jest podstarzały, ale na brak werwy nie może narzekać. Tym razem akcja przenosi się do burdelu i dotyka spraw, nazwijmy to dyplomatycznie: intymnych. Uwaga, to nie jest komiks dla wrażliwego czytelnika!

Zaczyna się od potężnego kopa w krocze, problemów z erekcją i wypadu do przybytku uciech. Kopa zgarnia Rascal, ochlapus będący wiernym gorylem gangstera. W efekcie jego “interes” odmawia posłuszeństwa, a Torpedo wpada na pomysł, że sprawność przywrócą mu panienki lekkich obyczajów. Panowie odwiedzają więc zaprzyjaźnioną burdelmamę Lou w celu odbycia kuracji. Jak się jednak okazuje, Lou też boryka się z problemem. Mianowicie pewien policjant terroryzuje ją i ściąga z niej haracz. Nadarza się zatem okazja, by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - uzdrowić Rascala i zyskać u wdzięcznej Lou abonament na dwa lata “darmowego ciupciania”.


Tak zaczyna się komiks “Torpedo 1972 #2. O losie, ależ to boli!”. Opowiada on historię podstarzałego gangstera, który co prawda powoli przechodzi na emeryturę, ale dawne życie nie daje mu o sobie zapomnieć. To podły i cyniczny łotr, dla którego nie ma żadnych świętości. Przypomnijmy, że jest to już trzecie spotkanie z tą postacią. Polski czytelnik mógł ją poznać wydanym przed laty albumie “Torpedo 1936” (dziś już w zasadzie jest to biały kruk), a następnie w komiksie “Torpedo 1972”. Jak sugerują daty zamieszczone w tytułach, akcję komiksów dzieli szmat czasu. 

Za komiks “Torpedo 1972 #2. O losie, ależ to boli!” odpowiada ponownie duet  Enrique Sánchez Abulí (scenariusz) i Eduardo Rosso (rysunki). Jeśli chodzi o warstwę fabularną, to nie musicie się nastawiać na wysublimowaną intelektualnie lekturę. To raczej prosta historia kryminalna w klimatach noir. Jest przemoc, seks, faceci w garniturach, wielkie spluwy, stare samochody i piękne kobiety. A wszystko to podlane całkiem niezłym, choć nieco grubiańskim humorem. Podobnie jak w poprzedniej części “Torpedo 1972” mamy tu sporo gierek słownych i ciętych ripost. Słowa uznania dla tłumacza (Jakub Jankowski), który poskładał to wszystko sprawnie do kupy. 

Od strony graficznej komiks prezentuje się raczej klasycznie. Rosso rysuje w stylu, jaki poznaliśmy w poprzedniej części. Mamy tu więc dość prostą kreskę, nieco karykaturalną mimikę (choć sam Torpedo wygląda świetnie!) i stonowaną kolorystykę mogącą kojarzyć się właśnie z klimatami noir. Moim zdaniem rysunki dobrze korespondują z treścią komiksu, choć nie wybijają się jakoś szczególnie ponad przeciętność.

“Torpedo 1972” nie jest długim komiksem, więc nie ma co się spodziewać rozbudowanej intrygi czy rozkładania na czynniki pierwsze motywów kierujących postaciami. Ale też chyba nie taka jest rola tego typu publikacji. Mają zapewnić odskocznię od codzienności i przenieść nas w gangsterskie klimaty lat 70-tych. I oczywiście zapewnić niezobowiązującą rozrywkę. I chyba w tej roli “Torpedo” sprawdza się całkiem nieźle.

Współpraca reklamowa. Komiks do przygotowania recenzji otrzymałem od wydawnictwa Non Stop Comics.