“RIP” to niewątpliwie jedna z tych serii komiksowych, które zostają w głowie na dłużej. Co najmniej z dwóch względów. Po pierwsze chodzi o tematykę. Po drugie - z uwagi na oryginalną konstrukcję opowieści. Przyglądamy się bowiem pewnym wydarzeniom opisanym z punktu widzenia różnych bohaterów.
“RIP” jest niczym puzzle. Lektura każdego tomu pozwala wskoczyć pewnym elementom układanki na swoje miejsce. Pewne z pozoru enigmatyczne wydarzenia znajdują swoje wyjaśnienie z lekturą kolejnego albumu. Co więcej, z uwagi na fakt, że każdą historię opowiada ktoś inny, przedstawione są w zupełnie innym świetle. Wydaje się więc, że dopóki nie przeczytamy ostatniej części, wszystko może się jeszcze zdarzyć.
Serię wydaje Non Stop Comics. Obecnie składają się na nią cztery albumy, z których każdy nosi tytuł innego bohatera opowieści. O pierwszym - “Derricu” pisałem już na łamach bloga przed niespełna dwoma laty. Później RIP trafił na kupkę wstydu, gdzie przeleżał do dziś. Teraz nadrobiłem jednym ciągiem kolejne trzy pozycje, więc mogę się o nich wypowiedzieć zbiorczo w jednym tekście. Bo musicie wiedzieć, że jak już siądziecie do lektury, to trudno ją przerwać.
Komiks “RIP” opowiada o ekipie pracowników, którzy zajmują się ograbianiem zwłok z kosztowności. Ich firma oficjalnie trudni się kompleksowym sprzątaniem mieszkań po śmierci właścicieli. Na zlecenie panów w garniturach, Derrick, Albert, Maurice, Ahmed przyjeżdżają do domu, w którym doszło do zgonu. “Odklejają” rozpadające się zwłoki od materaca, tudzież innego miejsca przedostatniego spoczynku, i pakują do plastikowych worków. Przy okazji jednak przekazują zleceniodawcom co lepsze kosztowności.
“Jesteśmy takimi trochę piratami. Jesteśmy ludźmi okradającymi zmarłych ze złotych zębów. Nieboszczyków z bransoletek, denatki z naszyjników. I trupy z pierścionków” - mówi Albert o swojej pracy.
I właśnie pierścionek staje się zarzewiem kłopotów, w jakie pakuje się cała ekipa. Podczas pewnej akcji gadżet ginie, a bohaterowie zaczynają oskarżać siebie nawzajem. Powoduje to lawinę wydarzeń, które stają się tragiczne w skutkach. Opowiada o tym już pierwszy tom historii, a kolejne wnoszą do opowieści nowe wątki i odmienny punkt widzenia. Każdy album opowiada historię kogoś innego. Ale nie tylko przez pryzmat zaginionego pierścionka. Wnosi też garść informacji na temat życia osobistego “ekipy od trupów”.
Jak wspomniałem wyżej, komiks czyta się z chorobliwą fascynacją. Niezbyt często zdarza nam się bowiem poznawać tajniki pracy sprzątaczy zwłok. Mamy tu więc wszelkiej maści obrzydliwości - od pełzających larw, przez rozklejające się ze starości trupy, po chmary much czy wymioty bohaterów. Na nasze szczęście technika nie poszła jeszcze tak do przodu, by komiksy mogły wydawać zapachy ;)
Ale nie tylko ten fakt sprawia, że trudno oderwać się od lektury. To także kryminalny charakter opowieści, która kryje szereg tajemnic. Jest niczym cebula, którą obieramy z kolejnych warstw, by dostać się do środka. Każda warstwa odsłania przed nami wydarzenia, które pieką w oczy, ale nie pozwalają przestać śledzić historii. Każdy z bohaterów kryje w sercu mroczną tajemnicę lub obsesję, która wpędza go w kolejne kłopoty.
RIP został napisany przez scenarzystę podpisującego się Gaet’s, a rysunki wykonał Julien Monier. Styl graficzny autora zabarwiony jest cartoonowym sznytem, więc na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie, że lektura nie będzie należała do ciężkiego kalibru. Ale to tylko pozory. Kolorystyka jest stonowana - dominują ciemne barwy potęgujące ponury klimat opowieści. Co kilka stron historii dostajemy całostronicowy przerywnik z wyłuskanymi z różnych dzieł popkultury inspirującymi cytatami.
Reasumując, jeśli nie straszne są Wam klimaty rodem z filmów typu “Trupia farma”, a lubicie dobre kryminały, to możecie brać “RIP” w ciemno. To naprawdę kawał dobrze napisanej historii. Choć do finału opowieści brakuje jeszcze dwóch tomów, to już na tym etapie mogę powiedzieć, że to jeden z ciekawszych komiksów jakie miałem okazję przeczytać.
0 Komentarze