Burton i Cyb. Antonio Segura i José Ortiz. Recenzja komiksu

Lost In Time trącili w czytelnikach nostalgiczną strunę wydając zbiorczy album o przygodach dwóch kosmicznych szulerów - Burtona i Cyba. Polski czytelnik mógł poznać ich niektóre przygody w latach 90-tych XX wieku dzięki “Komiksowi”. Teraz dostaliśmy zbiorcze wydanie pięciu tomów ich przygód.

Jeśli dobrze kojarzę, “Komiks” wydał dwa numery przygód Burtona i Cyba. Nie pamiętam już szczegółowo opisanych tam historii, ale utrwaliło mi się na “twardym dysku”, że to kawał zabawnej lektury utrzymanej w konwencji science-fiction. Pod koniec ubiegłego roku wydawnictwo Lost In Time wydało zbiorczy album ze wszystkimi historyjkami o dwóch kanciarzach, na który składa się pięć rozdziałów. Te z kolei podzielone są na sześć kilkustronicowych historyjek.

Jeśli to Wasz pierwszy kontakt z tymi bohaterami, to musicie wiedzieć, że opowieści o Burtonie i Cybie to krótkie humorystyczne historyjki, które nie są spięte jakąś klamrą fabularną. Oznacza to, że w zasadzie każdą historyjkę można czytać jako one-shota. Bo i taka była pierwotna koncepcja autorów (Antonio Segura i José Ortiz - panowie od “Hombre”). Komiksy ukazywały się pierwotnie w magazynach agregujących różne opowieści komiksowe (“Zona 84”, “Heavy Metal”). 

Kim są Burton i Cyb? To pozbawieni skrupułów cyniczni oszuści, których głównym celem jest wzbogacenie się kosztem innych. Burton to przystojniak o aparycji filmowego amanta, a Cyb to pół człowiek, pół maszyna, czyli cyborg. Obaj podróżują swoim statkiem kosmicznym po galaktyce, odwiedzając planety zamieszkałe przez różne rasy. Na każdej próbują kogoś okantować, nie przebierając przy tym w środkach.

Są na tyle bezwzględni, że nie straszne jest im oszukiwanie zrozpaczonych żałobników, zdesperowanych rodziców szukających dzieci czy żarliwych wyznawców różnych bożków. Przy czym nie sposób odmówić im kreatywności. Ich pomysły są czasami tak absurdalne, że z pozoru nie mają szans powodzenia. Nie stanowi to jednak dla nich problemu i z większości przygód wychodzą z tarczą. 

Komiks jest ładnie zilustrowany. José Ortiz, rysownik “Hombre”, tym razem stawia na półrealistyczną kreskę, z mocnymi naleciałościami cartoonowego, czy też groteskowego sznytu. Może kojarzyć się z pulpowymi komiksami humorystycznymi z lat 50-tych. Rysunki są bogate w detale i nasycone żywymi kolorami. Na słowa uznania zasługuje pomysłowość w kreowaniu dziwacznych stworów zamieszkujących rozliczne planety. Cechą szczególną większości odcinków są przerysowane karykaturalnie wdzięki kobiet. Ale to chyba dość charakterystyczne dla tego typu lekkiej i rozrywkowej literatury powstającej w latach 80-tych XX wieku.

Wydany przez Lost In Time komiks jest opasłą, bo liczącą blisko 250 stron, księgą. Przyznam jednak szczerze, że mimo lekkiej formy opowieści, nie dałem rady zmęczyć go na jeden raz. Tego typu historyjki wydają się bardziej odpowiednie do czytania “z doskoku” po kilka sztuk na raz, niż zbiorczo jednym ciągiem. Na dłuższą metę są nieco męczące. Być może dlatego, że nie spina je jakaś głębsza fabuła, która przykuwała by czytelnika do lektury. Nie zmienia to jednak faktu, że “Burton i Cyb” to klasyka, po którą warto sięgnąć. Zwłaszcza jeśli z sentymentem wspominacie czasy “Komiksu” i lubicie humorystyczne SF z lat 80-tych wieku.