Egmont kontynuuje wydawanie komiksów z serii „Thor”. Na rynek trafiła właśnie najnowsza pozycja, której autorem jest Donny Cates (inne jego komiksy to m.in. „Silver Surfer” czy „Venom”). Opowiedziana tu historia rozpoczyna nowy rozdział w życiu bohatera. Jako nowy król Asgardu, musi zmierzyć się z nadciagającym niebezpieczeństwem. Przed lekturą komiksu warto sięgnąć po wcześniejszy run Jasona Aarona.

Cates kontynuuje bowiem wątki napisane przez swojego poprzednika. Nie wywraca stolika do góry nogami, pisząc historię od nowa, lecz czerpie z mitologii swojego protoplasty. Thora zastajemy więc na tronie króla Asgardu, gdzie zastąpił Odyna. W Dziesięciu Światach zapanował pokój, ale ta sielanka nie trwa długo. Jak się bowiem okazuje nadciąga nowe zagrożenie – Czarna Zima. Zjawisko, które może pochłonąć cały wszechświat niszcząc zamieszkałe w nim życie. Thor będzie musiał więc zażegnać niebezpieczeństwo. 

Powrócą jego dawni, potężni wrogowie oraz nowi sprzymierzeńcy. Jednak wizja, którą ujrzy w sercu Czarnej Zimy wzbudzi w jego niepokój. Czy Asgard wkrótce będzie potrzebował nowego króla? W albumie znajdziemy jeszcze dwie inne opowieści, które łączą się oczywiście z wątkami pierwszej historii. Thor będzie próbował wykonać pewien eksperyment z Mjolnirem (tu też ciekawy wątek) oraz dokonać konfrontacji ze swoim „bratem” – Donaldem Blake’m. Nie obejdzie się bez wsparcia licznych przyjaciół z Asgardu.

Zaletą komiksu jest na pewno spójność fabularna z tym, co zostawił po sobie poprzednik Catesa. Jak wspomniałem, autor z szacunkiem podchodzi do tego, co pisał Aaron i kontynuuje opowieść, w miejscu w którym zostawił ją jego poprzednik. Jak w przypadku każdego nowego runu można się zastanawiać, czy to dobry moment by dopiero zanurzyć się w uniwersum Thora. Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. 

Wydaje mi się, że komiks jest w miarę przystępny dla nowego czytelnika, bo rozpoczyna nowy rozdział w życiu głównego bohatera. Niemniej pojawią się jednak liczne nawiązania i odwołania do poprzednich zeszytów. Nowy czytelnik musi więc liczyć się z tym, że bierze „Thora” z całym dobrodziejstwem inwentarza i będzie musiał na własną rękę rozeznać się w tym, kto jest kim. Autor mu to ułatwi, bo rozmowy między bohaterami ukażą aktualne relacje. 

Fabularnie komiks nie jest jednak niczym wybitnym. To porządny akcyjniak w klimatach super-hero i mitologii nordyckiej. Nie powiem, czytało mi się go bardzo przyjemnie – komiks pochłonąłem w jedno popołudnie, mimo iż ma ponad 300 stron. Niemała w tym zasługa ilustratorów – Nic’a Kleina i Aarona Kudera. Rysunki są bowiem fantastyczne. Realistyczna, nowoczesna kreska, żywe kolory i epickie kadry cieszą oko i zachęcają do zerknięcia na kolejną stronę.   

Komiks to niewątpliwe „musiszmieć” dla fanów „Thora”. Kontynuacja jego przygód i zarazem dalszy ciąg opowieści o bogach z Asgardu. Nowi czytelnicy powinni podjeść do komiksu na własne ryzyko, ale wydaje mi się, że ono jest niewielkie ;) Zwłaszcza, że wspomniane nawiązania i odwołania do innych wydań to dziś chleb powszedni każdego komiksu ze stajni Marvela czy DC. Pozostaje się nam jedynie przyzwyczaić, że w komiksach pojawiają się historyczne wątki – w ten sposób tworzy się całą mitologię od lat. Gdybyśmy chcieli to ominąć, to prawdopodobnie ciężko by było zabrać się za lekturę jakiejkolwiek serii typu „Fresh”. Warto więc dać szansę nowemu „Thorowi” – a nuż dołączy do panteonu Waszych ulubionych bohaterów. 

[Współpraca barterowa. Komiks otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Egmont. Wydawca nie ma wpływu na moją ocenę].