W dniu 11 marca 2011 roku Japonią wstrząsnęło potężne trzęsienie ziemi. W jego wyniku doszło do  uderzenia o wybrzeże fali tsunami o wysokości nienotowanej od dziesiątek lat. Woda przelała się przez falochron otaczający elektrownię jądrową w Fukishimie uszkadzając reaktory. Rozpoczęła się dramatyczna walka z czasem. Jej świadectwem są m.in. „Kroniki Yoshidy”, które posłużyły autorom komiksu „Fukushima. Kronika wypadku bez końca” na przygotowanie fabularyzowanego dokumentu o katastrofie elektrowni. 

Komiks skupia się na pierwszych dniach tragicznych wydarzeń z roku 2011. Jego głównym bohaterem jest Masao Yoshida, dyrektor elektrowni, który w trakcie przesłuchania komisja śledczej relacjonuje wydarzenia z tamtego okresu. Scenarzysta komiksu – Bertrand Galic – przyznaje, że opisana w albumie historia została zainspirowana faktami, ale nie jest pełnokrwistym dokumentem. Mieszają się w niej autentyczne wydarzenia z domysłami i wytworami wyobraźni. Dzięki temu, że jest to  opowieść fabularyzowana, czytelnik może wczuć się w sytuację pracowników i poznać targające nimi emocje. Dodajmy, że w wyniku awarii prądu personel elektrowni niemal przez cały czas nie wiedział dokładnie na czym stoi, więc część decyzji podejmowana była „po omacku”. Panował chaos, w opanowaniu którego nie pomagały decyzje podejmowane przez rząd.

W wyniku katastrofy doszło do uszkodzenia czterech reaktorów. Skutkiem awarii był wyrzut promieniotwórczych substancji do atmosfery. Ponieważ ciśnienie w budynkach rosło, podjęto szereg dramatycznych decyzji, m.in. tłoczenie wody morskiej w celu schłodzenia reaktorów. Na miejscu, mimo śmiertelnego zagrożenia, pracowali ochotnicy narażając się na skutki promieniowania. Komiks ukazuje ich heroiczne poświęcenie. 

Warto w nim zwrócić uwagę na pewne uwarunkowania kulturowe mieszkańców Japonii. Dla części personelu zażegnanie katastrofy było punktem honoru. Sam Yoshida w pewnym momencie zastanawiał się nawet nad popełnieniem harakiri – rytualnego samobójstwa. Taki czyn miałby udowodnić szczerość jego zamiarów, a po śmierci oczyścić go ze wszystkich zarzutów. Drugim wątkiem, który szczególnie zapadł mi w pamięć, jest poświęcenie się starszych stażem pracowników elektrowni. Dysponujący większym doświadczeniem od swoich młodszych kolegów, nie chcieli ich narażać na niebezpieczeństwo i w razie konieczności zgłaszali się na ochotników do pomocy. Wiedząc, że część z nich może nie wrócić. A wszyscy będą narażeni na skutki promieniowania.

W komiksie znajdziecie też materiały dodatkowe na temat katastrofy w Fukushimie. Osobom zainteresowanym tematem polecam je szczególnie, bo zawierają masę ciekawostek na temat postaci i wydarzeń z tamtego okresu. Dowiecie się z nich m.in. o nieprawidłowościach w firmie zarządzającej elektrownią (TEPCO) i skutkach kryzysu. Jak się po latach okazało, firma zatajała pewne informacje lub bagatelizowała zagrożenia. Na przykład uznano, że falochron otaczający elektrownię może mierzyć jedynie 6 metrów, podczas gdy w ubiegłym stuleciu notowano fale tsunami sięgające nawet 28 metrów. Albo że do pierwszego wypadku nuklearnego w elektrowni doszło już w 1978 r., ale fakt ten ujawniono dopiero 29 lat później.

Oprawą graficzną komiksu zajął się Roger Vidal. Jak na dokument przystało, nie ma tu fajerwerków. Kreska jest raczej realistyczna – prosta i czytelna. Wiernie odwzorowano budynki czy pojazdy biorące udział w akcji ratowniczej. Warto dodać, że komiks czyta się dość lekko – nie jest przeładowany dialogami i fachową terminologią. Autorowi udało się znaleźć „złoty środek”, by nie zniechęcić czytelników do lektury i zainteresować ich tą tematyką.

W mojej opinii komiks jest wartościową pozycją. W przystępnej formie pokazuje czytelnikowi przyczyny, przebieg i skutki katastrofy. Nie jest przy tym nudny – trzyma w napięciu, mimo iż wielu z nas zna ostateczny finał całej historii. Osobom, które interesują się tematem polecam także netfliksowy serial „The Days” (2023) traktujący o tej samej tematyce. On również został napisany na podstawie „Kronik Yoshidy” i rozszerza pewne wątki, które z konieczności zostały mniej eksploatowane w komiksie. Oglądałem go i mogę go Wam polecić. Choć przyznam, że jest nieco bardziej rozciągnięty niż wersja komiksowa i sporo w nim dłużyzn. 

Masao Yoshida zmarł na nowotwór dwa lata po katastrofie.

[Współpraca barterowa. Komiks otrzymałem bezpłatnie od wydawnictwa Non Stop Comics. Wydawca nie ma wpływu na moją ocenę].