Jestem świeżo po lekturze dwóch nowych komiksów, które przybliżają nam świat Akwilonu. Mowa o pierwszym tomie „Elfów” i pierwszym albumie z serii „Krasnoludy”. I w sumie mogę powiedzieć od razu, że takich komiksów mi brakowało. Zwłaszcza od czasu, gdy z rynku znikł magazyn „Fantasy Komiks”, który przybliżał nam frankofońskie fantasy. Brakował mi też krótkich komiksów, które mógłbym zbierać na bieżąco, bez czekania miesiącami na opasłe integrale (tęsknię za zeszytówkami!).

I po tej lekturze jestem ukontentowany. Oba komiksy przedstawiają osobne, zamknięte historie i przynajmniej na tym etapie nie są ze sobą powiązane (nie wiem jak potoczą się losy bohaterów w przyszłości). Komiks „Elfy #1 – Kryształ Niebieskich Elfów” to rasowy kryminał w klimatach fantasty. Ktoś sprowadził śmierć na mieszkańców elfickiego miasta Ennlya, a wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że są to ludzie. Jest motyw, jest zbrodnia, są podejrzani. Ale nic nie jest tu tak oczywiste, jak by mogło się wydawać na pierwszy rzut oka. Zwłaszcza, gdy w grę wchodzi magia i pradawne legendy.


Z kolei „Krasnoludy #1 – Redwin z Bractwa Kuźni” to jak sam tytuł wskazuje, komiks opowiadający o losach niejakiego Redwina. Młody krasnolud wychowuje się pod okiem ojca, który para się kowalstwem. Problem w tym, że kowal nie chce kuć oręża, ani uczyć tej sztuki swojego syna. Skupia się na naprawie codziennych przedmiotów, które dostarczają mu okoliczni mieszkańcy. Dla Redwina, który staje się obiektem drwin, tworzenie broni i walka stają się obsesją. W końcu decyduje się opuścić rodzime ziemie, by stać się znanym wojownikiem. Jednak szybko przekonuje się, że sława ma gorzki posmak.

Oba komiksy mają różnych scenarzystów. „Elfy” napisał Jean-Luc Istin, a „Krasnoludy”  Nicolas Jarry. Obaj są Francuzami i to właśnie oni wymyślili całe uniwersum Akwilonu. Do współpracy zaprosili innych scenarzystów oraz wielu doświadczonych ilustratorów. Jak podaje Egmont, „Świat Akwilonu” to jedno z największych komiksowych uniwersów fantasy, na które obecnie składa się sześć serii: „Elfy”, „Krasnoludy”, „Orki i gobliny”, „Magowie”, „Wojny Arranii” oraz „Ziemie Ogona”. Pięć pierwszych rozgrywa się na Ziemiach Arrana, a ostatnia na Ziemiach Ogona. W chwili obecnej wszystkie cykle liczą łącznie ponad dziewięćdziesiąt albumów. 


Oba komiksy są pięknie zilustrowane. Realistyczną, dość szczegółową kreską. Rzekłbym, że to taki klasyczny frankofoński styl. Nie brakuje tu zapierających dech w piersiach widoków elfickich miast, majestatycznych krasnoludzkich budowli, efektownych scen walk, wymyślnego oręża i doskonale zilustrowanych przedstawicieli różnych ras czy potworów. „Krasnoludy” narysował Pierre-Denis Goux, a „Elfy” - Duarte. Z grubsza styl obu ilustratorów jest podobny, choć różni się w detalach. „Krasnoludy” wydaj mi się bardziej „komiksowe”, choć może to wynikać także z samej aparycji niziołków.

Komiksy zostały wydane w miękkiej oprawie. Akurat uważam to za plus, bo dzięki temu cena jest przystępniejsza. Na okładce jest to 35 zł, ale wiadomo że można kupić z 30 proc. rabatem. Dzięki temu stwarza to szansę, że frankofońskim fantasty zainteresuje się więcej czytelników znad Wisły. Jak na rasowe fantasty przystało, wydawca dołączył do komiksów mapy świata (na ostatniej stronie komiksu). Dzięki takiemu zabiegowi śledzenie akcji poszczególnych wydarzeń staje się wygodniejsze.

„Elfy” i „Krasnoludy” to dopiero początek naszej przygody w „Świecie Akwilonu”. Wydawca zapowiada, że jeśli komiksy będą cieszyły się popularnością, będzie wydawał kolejne serie tego cyklu. Już teraz zapowiada po trzy kolejne części „Krasnoludów” i „Elfów”, a przecież w kolejce jeszcze czekają jeszcze orki, magowie i inni. Ja z wielką przyjemnością wchodzę w to uniwersum i proszę o więcej. 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za przekazanie egzemplarzy recenzenckich.