Jest taki czas – złoty wiek, kiedy wszystkie dzieci są przekonane, że ich rodzice są niezniszczalni. Ale każdy upada, Clark. I nie ma w tym nic złego. Kiedyś twoje dziecko zobaczy, jak ty upadasz. I w tym też nie będzie nic złego” - mówi na łamach komiksu „Ten, który spadł” Jonathan Kent, przybrany ojciec Clarka. Omówienie nowego „Supermana” zaczynam nie przypadkowo od tego emocjonalnego cytatu. Bo komiks stawia przede wszystkim na relacje ojca z synem. Głównie Clarka z Jonem. Ale nie tylko.

„Ten, który spadł” otwiera nowy rozdział w historii Supermana. Wydarzenia przedstawione w komiksie dzieją się bezpośrednio po „Nieskończonej granicy”, ale dla nowego czytelnika wejście w opowiadaną tu historię nie powinno być problemem. To dobry moment na to, by na nowo zanurzyć się w świat Supermana i rozpocząć śledzić jego przygody. Komiks można bowiem traktować jako „nowy początek”.


Na łamach komiksu dostajemy dwóch Supermanów – ojca, Clarka Kenta, starego Człowieka ze Stali oraz jego syna, Jona, następcę „tronu”. Komiks zbiera materiały pierwotnie opublikowane w amerykańskich zeszytach „Superman” #29–32 i „Action Comic” #1029. Są to historie „Złoty wiek” i tytułowa „Ten, który spadł”. Scenarzystą nowego runu jest Philip Kennnedy Johnson.

W obu opowieściach, a w szczególności w pierwszej, akcja jest w zasadzie tylko pretekstem do ukazania relacji ojciec-syn. W „Złotym wieku” bohaterowie muszą zmierzyć się z kosmiczną szczeliną, przez którą do naszego świata przedostają się potwory. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że owa szczelina ma negatywny wpływ na formę Supermana. O wiele lepiej radzi sobie z przeciwnościami Jon. Z kolei w opowieści „Ten, który spadł” Clark i Jon udają się na planetę Thakkram. Superman odbiera bowiem sygnał z prośbą o pomoc wysłany przez jego przyjaciela, niejakiego Qarath O Daanim'a. Tu również ukazane są relacje między ojcem i synem, ale nie tylko na przykładzie naszych bohaterów. Odmienne zwyczaje rodzicielskie panują bowiem u ludu zamieszkującego Thakkram.


Jeśli liczycie na nietuzinkową fabułę pełną zwrotów akcji, to tu jej raczej nie znajdziecie. Owszem, dzieje się sporo, komiks czyta się lekko, ale bohaterowie równie dobrze mogliby swoje rozterki przeżywać siedząc na werandzie domu Kentów w Smalville, popijając lemoniadę (czy co tam piją Supermany). Ale wcale nie jest to zły komiks. Przyznam szczerze, że potrafi zagrać na emocjach. 

Zwłaszcza starszego faceta, który sam ma 16 letniego syna. Chłopaka, który zaczyna dostrzegać, że kończy się „złoty wiek”, kiedy to ojciec był jego superbohaterem. Pojawiają się pierwsze rysy na szkle, okazuje się, że ojciec też nie ze wszystkim potrafi sobie radzić, a czasami wręcz potrzebuje pomocy swojego syna. Może wziąłem ten komiks nieco zbyt do siebie, ale przyznam, że gdzieś tam zakręciła mi się nawet łezka w oku. Ale w sumie chyba o to chodzi, żeby komiks rozbudzał w nas emocje, prawda? To opowieść o końcu pewnej epoki i początku nowej. Ale nie zamierzam składać broni. Mam jeszcze dwóch młodszych synów, dla których przez pewien czas nadal będę „Supermanem” ;)

Za rysunki nowych przygód Supermanów odpowiadają Scott Godlewski i Phil Hester. Kreska obu artystów jest nieco zbliżona do siebie – nowoczesna, trochę zbyt kanciasta. Mnie szczególnie nie zachwyciła, ale nie jest po powód żeby się nad nimi pastwić – to kwestia gustu. 

Na skrzydełkach okładki „Tego, który spadł” Egmont zapowiada dwa kolejne komiksy z Supermanem. Będzie to Action Comics „Nadejście świata wojny”, w którym główną rolę nadal będzie grał Clark Kent. Drugi z komiksów to „Syn Kal-Ela, t. #1. Prawda”. Tu pałeczkę przejmie już Jon. 

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

#współpracareklamowa