Wbrew wcześniejszym pogłoskom,
album „Łzy Hel” nie był ostatnim tomem serii „Thorgal – Młodzieńcze lata”. Na rynku pokazała się właśnie dziesiąta część
– „Sydonia” - i wszystko wskazuje na to, że to jeszcze nie koniec przygód przybysza
z gwiazd. Zakończenie sugeruje bowiem, że możemy się spodziewać kolejnej
części. A w zasadzie będzie ona konieczna. Ale po kolei.
Od kilku zeszytów na łamach serii
„Thorgal – Młodzieńcze lata” śledziliśmy losy głównego bohatera uwikłanego w
konflikt sukcesyjny o tron Danii. Po śmierci króla Haralda Sinozębego, jego syn
Swen postanawia wrócić do ojczyzny i upomnieć się o koronę. Przeczuwa jednak,
że sprawa nie będzie prosta – jest bękartem z nieprawego łoża, co może podważyć
jego roszczenia. Chce, by Thorgal wrócił z nim na królewski dwór i pomógł
odzyskać królewskie insygnia.
Młody wiking ma wobec Swena dług
honorowy, więc niewiele ma do gadania – rusza na kolejną wyprawę zostawiając
Aaricię pod opieką zaprzyjaźnionych wikingów. Przeczucia Swena są słuszne –
kiedy na dwór docierają wieści o śmierci Haralda sytuacja zaczyna się
komplikować. Niespodziewanie o władzę upomina się młodziutka córka Sinozębego –
księżniczka Sydonia, której nie w smak jest powrót Swena. Tak w skrócie
przedstawia się fabuła 10 tomu serii „Thorgal – Młodzieńcze lata”.
Podobnie jak w poprzednich
albumach scenarzysta (Yann le Pennetier) dalej rozwija sagę wikingów z kraju
Danów, której tło stanowi walka o tron. Saga ta – owszem – jest całkiem
interesująca. Odniosłem jednak wrażenie, że komiks o perypetiach Swena
Widłobrodego i Haralda Sinozębego mógłby stanowić zupełnie osobną historię, niekoniecznie
osadzoną w świecie Thorgala. Przybysz z gwiazd przewija się co prawda przez
karty opowieści, ale momentami miałem wrażenie, gra tu jedynie postać
drugoplanową. Pierwsze skrzypce grają Sydonia i Swen.
Abstrahując od tego faktu,
generalnie komiks jest całkiem przyjemną lekturą, która fabularnie spina wątki
z poprzednich części i prowadzi do finału. Być może początek jest nieco
rozwleczony i przegadany, ale z biegiem kolejnych stron lektura zaczyna
nabierać tempa i wciągać w historię. Miłośnicy wikińskich klimatów nie będą
mieli powodów do narzekania. Yann odwołuje się do folkloru i podań ludowych,
pokazuje zwyczaje panujące wśród wikingów, a rysownik (Roman Surżenko) barwnie
ilustruje liczne sceny walki i uzbrojenie z tamtej epoki. Komiks zawiera też kilka
interesujących zwrotów akcji, przez co historia nie jest liniowa i potrafi
zaskoczyć czytelnika.
Wydaje się też, że album
„Sydonia” na dobre kończy sagę Widłobrodego, a kolejne albumy przeniosą nas już
w inne klimaty. A że będą kolejne albumy „Młodzieńczych lat”, to rzecz raczej
przesądzona. Yann zakończył bowiem opowieść klasycznym cliffhangerem. Ciąg
dalszy musi więc nastąpić.
Dziękuję wydawnictwu Egmont za
udostępnienie komiksu do recenzji.
0 Komentarze