Rozochocony „Łasuchem” sięgnąłem po kolejną serię Jeffa Lemire - „Royal City”. Komiks nie jest nowy – został wydany przez Non Stop Comics w latach 2018-2019 w trzech tomach („Krewni”, „Sonic Youth” i „Płyniemy z prądem”). Do tej pory nie miałem jednak okazji przeczytać historii rodziny Pike'ów. A opowieść różni się od innych historii Lemire'a. Autor dostarcza nam bowiem komiks obyczajowy. Choć nie brak tu pewnych elementów fantastycznych. Mam na myśli ducha. Ale po kolei.

Royal City to niewielkie amerykańskie miasteczko robotnicze, które lata świetności ma już za sobą. Działa tu jeszcze jedyna fabryka, ale jej dni wydają się już policzone. Po ulicach hula wiatr, a młodzi wyjeżdżają za pracą do większych ośrodków. W Royal City mieszka starsze małżeństwo Pike'ów. W sumie niczym specjalnym – na pierwszy rzut oka – się nie wyróżniające. 

Rodzina mierzy się jednak z traumą. Kilkanaście lat temu w bliżej nieokreślonych okolicznościach zginął nastoletni syn Pike'ów – Tommy. Jedno z czwórki rodzeństwa. Choć dwóch jego braci i jedna siostra są już dorosłymi ludźmi, to nadal nie mogą się pozbierać po śmierci brata. Tak jak rodzice. Każdy z bohaterów tej historii wciąż przeżywa żałobę. A na dodatek ma nieliche problemy w życiu osobistym. 

Ojciec na skutek zawału trafia do szpitala, matka nadużywa alkoholu i wdaje się w romans, syn Patrick jest pisarzem, który przeżywa kryzys twórczy i zarazem kryzys w małżeństwie. Kryzys małżeński dotyka też córki - Tary, która pracując w biurze projektowym optuje za zburzeniem ostatniej fabryki w mieście. Fabryki, w której pracuje jej mąż (co naturalnie rodzi konflikty rodzinne). Jest jeszcze drugi syn – Richie. To typ obiboka, który pije, hula i zadłuża się u podejrzanych ludzi. 

Każde z nich nawiedzane jest przez ducha Tommy'ego. Nie jest to jednak upiór, lecz bratnia dusza, w której szukają oparcia. Tommy jeszcze za życia był spokojnym, nieco wyciszonym chłopakiem. Teraz każde z nich widzi go na innym etapie życia (patrz okładka pierwszego tomu). Choć chłopak zginął jako nastolatek, to dla Richiego jest jego rówieśnikiem – kompanem do kieliszka. Dla Tary, Tommy pozostał małym, młodszym bratem; dla matki – księdzem (wyidealizowanym, bo księdzem nigdy nie był), itd. Na początku trudno się w tym połapać, ale po kilku stronach lektury wszystko wskakuje na swoje miejsce. 

„Royal City” to niezwykle emocjonalna opowieść. Raczej smutna, bo jej motywem przewodnim jest żałoba po stracie syna i brata. Ale nie brak w niej optymistycznych wątków. Nie oznacza to jednak, że tylko na żałobie skupia się cała historia. Poznajemy bliżej rodzinę Pike'ów, niby tak przeciętną, ale jednak kryjącą liczne – nierzadko zaskakujące czytelnika – tajemnice. 

Pierwszy tom wprowadza nas w opowieść kreśląc sylwetki bohaterów i rozbudzając apetyt. W drugim – akcja nieco spowalnia, rozwijając historie rodziny Pike'ów. A trzeci... wali nas obuchem w głowę. Lemire fantastycznie spina w nim wszystkie wątki i zaskakuje finałem. 

Mimo iż jest to komiks obyczajowy, to czyta się go w sumie dość lekko. Nie jest przeładowany dialogami, a dobrze rozpisany scenariusz zmusza do zajrzenia na kolejną stronę. Natomiast jeśli chodzi o oprawę graficzną, to mamy tu „klasycznego” Lemire. Jeśli czytaliście „Łasucha”, to wiecie co mam na myśli i czego możecie się spodziewać. Kreska na pozór chaotyczna i nieco niedbała, ale mająca swój klimat. Te niby „niechlujne” rysunki pokolorowane akwarelami świetnie oddają atmosferę historii – autor dobrze operuje kadrami, fajnie odzwierciedla mimikę bohaterów i targające nimi emocje. 

Komplet „Royal City”, na który składają się trzy tomy, można kupić na stronie wydawcy za nieco ponad 90 zł. Jeśli lubicie dobre historie obyczajowe, to na pewno tych 90 zł nie zmarnujecie.