W 2004 roku nakładem wydawnictwa Mandragora ukazał się ciekawy komiks – „Odmieniec”. Dziś, patrząc z perspektywy czasu, odnoszę wrażenie, że komiks nie trafił w swój czas. Gdyby ukazał się teraz, mógłby liczyć na większą popularność. I być może kontynuację. W ostatnich latach – za sprawą gier i serialu „Wiedźmin” – wróciła moda na słowiańską fantasy. A „Odmieniec” należy właśnie do tego nurtu opowieści.


Powołanie się tu na „Wiedźmina” nie jest zresztą przypadkowe. Prawdopodobnie każdemu czytelnikowi tego komiksu nasunęło się to skojarzenie. Otóż głównym bohaterem historii skonstruowanej Mariusza Gradowskiego i Marka Oleksickiego, jest jasnowłosy (białowłosy?) bohater, wiodący na uboczu życie pustelnika. Jego „supermocą” jest możliwość kontaktowania się ze światem nadprzyrodzonym – postaciami żyjącymi poza postrzeganiem zwykłego śmiertelnika. To zjawy, diabliki i inne tatałajstwo. Bohater, którego imię nie pada chyba podczas lektury, odtrącony przez społeczeństwo, okazuje się niezastąpiony, gdy do gry wchodzą ciemne moce. Wówczas chłopi przychodzą po pomoc. Podobieństwo do Wiedźmina aż nadto widoczne.


W komiksie o tytule „Trzy” dostajemy… trzy historie z Odmieńcem w roli głównej. Komiks liczy zaledwie 56 stron, więc jak łatwo policzyć każda z nich ma zaledwie kilkanaście plansz. Są to więc krótkie opowieści, w których musi zawiązać się fabuła i akcja. Czytałem w sieci kilka recenzji, w których autorzy narzekali na średnią fabułę. Nie do końca się z nimi zgadzam. Na moje oko są to całkiem przyzwoite historie odwołujące się do legend i wierzeń ludowych. Oczywiście nie ma tu miejsca na rozbudowane opowieści, ale umówmy się – nawet taka legenda jak Mike Mignola tworzy krótkie historyjki z Hellboyem, w których fabuła nie zawsze gra pierwsze skrzypce.

W pierwszej opowieści z Odmieńcem w roli głównej, dostajemy klasyczną historię o wilkołaku. Trochę przywodzi mi ona na myśl pierwszy numer „Tetfola”, który opisywałem niedawno na łamach serwisu. Wilkołak nawiedza wieś, a wieśniacy proszą o pomoc Odmieńca. W drugiej bohater mierzy się z upiorem kasztelana, który zasiedlił zamczysko. W trzeciej - mamy nawiązanie do legendy o Cyganach, którymi matki straszą dzieci („przyjdzie Cygan i cię zabierze”). Ta trzecia wydaje mi się najmocniejszym punktem komiksu. Wszystkie opowieści dzieją się w rodzimych, słowiańskich klimatach. Choć wydaje mi się, że nieco później niż w średniowieczu, bo mamy tu np. pistolety kurkowe. Może to jakiś XVI-XVII wiek? Ale historykiem nie jestem i nie wiem, kiedy taka broń spopularyzowała się wśród chłopów.


Dwa akapity wyżej nawiązałem do Mike’a Mignoli, autora „Hellboya”. Nawiązanie to nie jest przypadkowe. Pierwszym, co rzuci Wam się w oczy podczas lektury komiksu będą rysunki Marka Oleksickiego. A pierwsze z czym Wam się skojarzą te rysunki, będą dzieła Mignoli właśnie. Inspiracja jest aż nadto widoczna. To te same białe ślepia u potworów, tak samo przedstawione diabliki, intensywne czernie, gra cieni, stonowana kolorystyka z mocnym natężeniem koloru czerwonego itp. Czy to źle? Według mnie – nie. To naprawdę kawał porządnej roboty, zwłaszcza że Oleksicki dołożył do tego swoje trzy gorsze i wyszło naprawdę zacnie. Można śmiało powiedzieć, że to rysunki na światowym poziomie.

Reasumując, „Odmieniec – Trzy” to moim zdaniem jeden z ciekawszych polskich komiksów XXI wieku. Lekturę chłonąłem, bo lubię takie klimaty. Połączenie Wiedźmina z Hellboyem to miks moich upodobań. Aż żal bierze, że nie ukazały się kolejne albumy. Brałbym w ciemno.