Z okładki trzeciego tomu serii DCEased wyziera nagryziona zębem antyżycia facjata Czarnego Adama. To on będzie złolem, który narobi bałaganu w „Nadziei na końcu świata”. I to niemałego, bo wyprowadzi armię liczącą miliony niby-zombie z rodzimego Kahnadaq. Choć na początku wydawać się będzie, że Black Adam wzorowo powstrzymał hordę nieumarłych. Życie pisze jednak przewrotne scenariusze.

A w zasadzie to Tom Taylor, spod pióra którego wyszła seria DCEased. To jedna z ciekawszych wariacji na temat świata DC, z jaką polski czytelnik mógł się zapoznać. Pierwszy tom serii był dla mnie prawdziwą petardą – opowiedział brutalną historię o starciu superbohaterów z armią zombiaków. Nie wszyscy bohaterowie wyszli z tego starcia na tarczy. Wielu z nich poległo, powiększając legiony nieumarłych. Pierwsza część skończyła się, gdy statki-arki odleciały z ziemi niosąc na pokładzie ocalałych z apokalipsy.

Nawiasem mówiąc, ciekawy jest w tej historii sam pomysł na wirusa zamieniającego ludzi w zombie. Mianowicie przenosi się on nie tylko przez krew, ale i przez urządzenia elektroniczne. Ofiarą może paść każdy, kto korzysta z monitora, smartfona czy telewizora. Można odnieść wrażenie, że mamy tu do czynienia ze swoistym żartem scenarzysty. Jeśli się rozejrzymy, to w sumie dookoła nas znajdziemy pełno „zombiaków” z przyklejonymi nosami do szybek smartfona. Podążających ślepo w tylko sobie znanym kierunku. Ale to taki znak czasów ;)

W drugim tomie dostaliśmy ciąg dalszy historii, tym razem jednak opowiedzianej z perspektywy antybohaterów. W końcu i oni musieli stanąć twarzą w twarz z nowym zagrożeniem i połączyć siły z tymi dobrymi. Trzeci tom jest natomiast dość specyficzny – nie kontynuuje historii, ale ją uzupełnia. Opowiada bowiem co się stało w tzw. „międzczasie” z resztą bohaterów i postaciami drugoplanowymi (historię opowiada Jimmy Olsen). 

W mojej ocenie trzeci tom DCEased przynosi lekki spadek formy. Brakuje mi przede wszystkim  kontynuacji głównego wątku historii, na który czekam od pierwszego tomu. Ale z drugiej strony, historie tu zawarte wzbogacają główną opowieść i rozszerzają jej niektóre wątki. Na przykład odpowiadają na pytanie, dlaczego zwierzęta nie przenoszą wirusa. Znajdziemy tu m.in. krótkie, ale fajne opowieści z detektywem Chimpem czy Krypto. Takie „uzupełniacze” sprawiają, że przedstawiony w historii świat wydaje się bardziej kompletny i wiarygodny. 

Od strony graficznej jest różnorodnie. Mamy kilku rysowników reprezentujących różne style. Od hiperrealistycznego po mocno „cartoonowy”. Najmniej przypadł mi do gustu właśnie ten cartoonowy, bo historia dotyczy poważnej i brutalnej tematyki. Nie oznacza to jednak, że ten styl jest zły – po prostu nie pasuje mi do opowieści. Ale to moje subiektywne wrażenie. Ogólnie możemy powiedzieć, że każdy z artystów reprezentuje tu solidny, rzemieślniczy warsztat. 

Nie będę ukrywał, że jestem fanem serii DCEased. Na każdy tom czekam z niecierpliwością. Nawet jeśli trzeci album serii jest nieco słabszy, to i tak stanowi całkiem przyzwoitą lekturę. Dla osób, które kupiły pierwsze dwa tomy – pozycja obowiązkowa. Z ostatnich stron komiksu dowiadujemy się, że kolejny tom serii będzie nosił tytuł „Martwa planeta”. Czekam i ostrzę zęby ;)

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.