Legion Samobójców – Czarna krypta. No, przyznam że to kawał całkiem niezłej historii action hero. I może nawet zaryzykuję stwierdzenie, że to jeden z ciekawszych albumów wydanych do tej pory w ramach kolekcji Hachette. Może nie jest to lektura, która wybija się na wyżyny intelektualne, ale zapewnia niezłą rozrywkę i kawał dobrej zabawy. Przykuwa wzrok także warstwą wizualną. Ale jakże mogłoby być inaczej skoro za ołówek chwycił człowiek legenda - sam Jim Lee.
Pomysł na historię jest stosunkowo prosty. Bierzemy kilku super łotrów i wysyłamy ich na samobójczą misję w celu ratowania świata. A jak tłumaczy Amanda Waller, szefowa Suicide Squad, definicja misji samobójczej brzmi następująco: „To działanie w miejscu, gdzie człowiek nie ma szans na przeżycie. Skąd nie ma możliwości ucieczki. Które jest pilnie strzeżone. A cel pozostaje nader nieobliczalny”.A jak zachęcić złoli do działania ku chwale Stanów Zjednoczonych? Nic trudnego – wystarczy zamontować im w głowie bombę, która wybuchnie, gdy będą nieposłuszni. I w ten sposób garstka łotrów pod wodzą Ricka Flaga wyrusza na misję do zbuntowanego rosyjskiego państewka, by przejęli tajemniczą broń kosmiczną. W skład ekipy samobójców wchodzą Harley Quinn, Deadshoot, kpt. Bumerang, Katana, Killer Crock i Enchantress. I oczywiście podczas misji wszystko się komplikuje.
Z tego co się orientuję, 11 tom kolekcji Hachette to niestety częściowy dubel – wcześniej historia ukazała się już nakładem Egmontu. Ale w albumie Hachette mamy dodatkowe materiały i opowieści. Część z nich przybliża nam sylwetki bohaterów Legionu Samobójców. Inne stanowią wprowadzenie do historii. Jest też opowieść o tym, jak Legion stara się odbić ważnego polityka porwanego przez inne państwo. I tradycyjnie dostajemy też garść ciekawych informacji na temat Ricka Flaga spod pióra Nicka Jonesa. Ku mojemu zaskoczeniu dowiedziałem się na przykład, że historia Zespołu X sięga 1959 roku! A byłem przekonany, że to świeżynka sprzed dekady, lub dwóch.
Kupić czy nie kupić? Po album na pewno sięgną osoby, które zbierają panoramę kolekcji, co by ładnie wyglądała na półce. Ja ze swojej strony i tak rekomenduję album czytelnikom, którzy lubią lekką i okraszoną humorem rozrywkę superhero. Choć nie jestem zwolennikiem komiksów-naparzanek, to album czytało mi się całkiem fajnie. Natomiast osoby, które mają już wcześniejsze wydanie i niepotrzebna im pełna kolekcja, mogą spokojnie pominąć tę pozycję.