„Zaćmienie o zmierzchu” to czwarty tom z serii „Kajko i Kokosz – Nowe przygody”. Podobnie jak w przypadku „Królewskiej konnej” za komiks odpowiada trio: Maciej Kur (scenariusz), Sławomir Kiełbus (rysunki) i Piotr Bednarczyk (kolory). I podobnie jak w przypadku poprzedniego albumu, dostajemy tu naprawdę fajną historię. I do tego świetnie narysowaną.

Kajko i Kokosz. Zaćmienie o zmierzchu. Recenzja

Powiem więcej, „Zaćmienie o zmierzchu” wydaje mi się nawet lepsze od całkiem niezłej przecież „Królewskiej konnej”. Porównuję je do „Królewskiej”, bo pierwsze dwa albumy z serii „Nowych przygód” traktuję bardziej jako eksperyment. Zawierały bowiem raczej krótsze, humorystyczne formy, co nie do końca mi pasowało. Z kolei „Królewska konna” i „Zaćmienie o zmierzchu” to już pełnometrażowe albumy pełną gębą. Myślę, że można śmiało powiedzieć, że stoją naprawdę na światowym poziomie.

Przeczytaj też: recenzję Królewskiej Konnej

Tym razem Maciej Kur wykorzystuje w swoim scenariuszu pomysł z postaciami nawiązującymi do słowiańskiego folkloru. Woje Mirmiła spotykają na swojej drodze Zmierzchnicę i Zaćmicę, czyli swoiste wariacje na temat Południcy czy Północnicy – upiorów występujących bestiariuszach staropolskich (i nie tylko). Na pewno spotkaliście się z nimi podczas gry w Wiedźmina – czy to w wersji komputerowej/konsolowej czy też mobilnej.

Zmierzchnica zmusza Kajka i Kokosza do wypełnienia ważnej misji – zdobycia Serca Rozmiła. Owy artefakt miałby jej dać potężną moc. W tym celu bohaterowie udają się w długą i pełną zabawnych przygód wyprawę. W międzyczasie do grodu Mirmiła przyjeżdża Wojmił, który wrabia braciszka w zorganizowanie mu wesela. Miłosne plany snuje zresztą i zbójcerz Hegemon, który zamierza wyprawić najhuczniejsze wesele w okolicy. W komiksie pojawiają się ponadto liczne postaci, które znamy z poprzednich przygód, m.in. woj Wit, wspomniany już Wojmił, Łamignat i Jaga, ale także Mszczuj, Salwa czy nawet kapłan Placyd.

Scenariusz jest dobrze przemyślany i obfituje w ciekawe niespodzianki. Komiks czyta się i ogląda bardzo dobrze – jest świetnie narysowany. Autorzy czują klimat kultowych komiksów Janusza Christy. Robią robotę po swojemu, ale nie można im zarzucić, że wypaczają styl Mistrza. Starsi czytelnicy znajdą nawiązania m.in. do poprzednich przygód, „Wieczoru Wybrzeża” czy „Świata Młodych” (a nawet do obrazu Jana Matejki – Bitwa pod Grunwaldem ;). Młodsi nie będą czuć się zagubieni, bo historia nie jest przekombinowana. Co więcej, jest dynamiczna i napisana „nowocześnie”, co można traktować jako dodatkowy atut.

Cóż pozostaje mi powiedzieć? Chyba tylko to, że z czystym sumieniem mogę polecić album „Zaćmienie o zmierzchu” zarówno młodszym, jak i starszym czytelnikom. To kawał dobrej roboty. Czekam na kolejną część!