Batman – Budowniczowie Gotham. Recenzja komiksu

Lubię Batmana w takim wykonaniu - kiedy działa jako detektyw i rozwiązuje zagadki. Kiedy dostajemy zamkniętą historię, która nie wymaga znajomości całego uniwersum DC. Komiks „Budowniczowie Gotham” napisany został przez duet: Kyle Higgins i Ryan Parrot, a zilustrował go Trevor McCarthy. Co ciekawe, na okładce znajduje się nazwisko Scotta Snydera, ale jak wynika z przedmowy, tym razem Snyder jedynie „pobłogosławił” autorów i nakreślił pomysł na historię. Może to i lepiej, bo Higgins napisał całkiem niezłą opowieść.

Batman – Budowniczowie Gotham. Recenzja komiksu

Komiks rozgrywa się na dwóch płaszczyznach czasowych – obecnie, oraz pod koniec XIX wieku. Zacznijmy od retrospekcji. Ta opowiada o dwóch utalentowanych architektach, którzy nawiązali współpracę z najbogatszymi rodzinami w Gotham. Pod ich skrzydłami powstają budowle, które stają się symbolami miasta – mosty i wieża Wayne’ów. Ich sukcesy trwają jednak tylko do pewnego momentu. Później sytuacja zaczyna się komplikować.

Ponad 100 lat później w mieście pojawia się terrorysta, który obiera sobie za cel stworzone przez wspomnianych architektów budowle. Dlaczego chce je zniszczyć? Jakie są jego motywacje? Czy samozwańczy Architekt (bo tak się przedstawia) zrealizuje swój cel i zatopi część miasta? Na te pytania znajdziecie odpowiedzi w historii Kyle Higginsa.

Przeczytaj na Blogu o komiksach także: Batman - Trzech Jokerów. Recenzja

Komiks „Budowniczowie Gotham” utrzymany jest w konwencji kryminału i stanowi zamkniętą historię. Mamy arcyłotra, zagadkę, zwroty akcji i liczne retrospekcje rzucające światło na bieżące wydarzenia. Motywacje działania złoczyńcy są sensowne i dobrze uzasadnione. Bijatyki owszem też są, no bo muszą być w historii superhero. Scenariusz nie wymaga od czytelnika wiedzy na temat całej mitologii Batmana, choć „niedzielny czytelnik” może być zaskoczony pewną zmianą. Mianowicie tym razem rolę Batmana odgrywa Dick Grayson, a pomagają mu Robin, Red Robin i Black Bat. Grayson w roli Gacka działa nieco inaczej niż Bruce Wayne i da się to odczuć czytając opowieść. Co w tym czasie robi Wayne? Tego dowiecie się z dodatkowego zeszytu stanowiącego uzupełnienie historii.

Komiks czyta się bardzo dobrze. Przeskoki fabularne nie są uciążliwe, a dla lepszego  zobrazowania retrospekcje zostały utrzymane w kolorze sepii. Dzięki temu czytelnik nie czuje się zagubiony nagłymi zwrotami akcji. W każdym z 5 zeszytów składających się na opowieść mamy raptem kilka stron „powrotu do przeszłości”, a resztę poświęcono na bieżące wydarzenia. Słowa uznania należą się też grafikom. Trevor McCarthy ma ciekawą, nieco "kreskówkową kreskę". W efekcie widz może odnieść wrażenie, że ogląda serial animowany. A już okładki poszczególnych zeszytów to prawdziwe steampunkowe arcydzieła.

Komiks raczej nie wejdzie do kanonu ikonicznych historii z Batmanem, ale jest to i tak pozycja warta uwagi. Zwłaszcza dla osób, które lubią zamknięte historie i nie przepadają za ciągnącymi się przez kilkadziesiąt zeszytów skomplikowanymi telenowelami. Komiks można też śmiało polecić osobom, które lubią kryminały, a nie obce są im klimaty superhero.

Dziękuję wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji. Komiks możecie kupić w internetowym sklepie Egmontu pod tym adresem.

 

Prześlij komentarz

Nowsza Starsza