Zaledwie
przed kilkoma dniami miał swoją premierę najnowszy, 39 tom serii
Asteriks noszący tytuł „Asteriks i Gryf”. Autorami nowego
albumu są Jean-Yves Ferri (scenariusz) i Didier Conrad (rysunki).
Przypomnijmy dla formalności – obaj panowie pracują nad serią od
35 numeru Asteriksa. Seria została natomiast stworzona przez Rene
Gościnnego (1926-1977) i Alberta Uderzo (1927-2020). Trzeba
przyznać, że Ferri i Conrad, bardzo dobrze czują klimat stworzony
przez Gościnnego i Uderzo. Krótko mówiąc – ich komiksy są
naprawdę dobre.
W najnowszym albumie Asteriks, Obeliks, Panoramiks i Idefiks udają się na Wschód, na terytorium tajemniczego ludu Sarmatów. Sarmaci to lud koczowniczy, który na początku naszej ery zdominował wszystkie stepy między Uralem a Dunajem. Co ciekawe, nawet polska szlachta przyznawała się do korzeni sarmackich, tłumacząc tym samym swoje dziedzictwo i wyższość nad innymi warstwami społeczeństwa. Zainteresowanych tym wątkiem odsyłam do Wikipedii, a my wróćmy do Asteriksa.
Chciałem przedstawić wyimaginowane terytorium, coś w rodzaju „krainy Amazonek”. Stąd wybór obszaru położonego pomiędzy Rosją, Mongolią i Kazachstanem. Z tego, co przeczytałem, wydaje się, że obszar osadnictwa sarmackiego rzeczywiście przesuwał się bardzo wysoko w kierunku Uralu lub Ałtaju. Na tych odległych terenach odkryto groby kobiet-wojowników. Arysteusz z Proconnese, grecki poeta, około 600 roku p.n.e. pisał o tych mitycznych regionach i odnosił się do owych „Amazonek”, które ulokował na tych nieznanych terytoriach. Stąd pomysł, żeby pójść w jego ślady i wymyślić dla moich Amazonek sarmackie terytorium położone gdzieś w Ałtaju, z folklorem opartym na jurtach i szamanach.
W najnowszym albumie Asteriks, Obeliks, Panoramiks i Idefiks udają się na Wschód, na terytorium tajemniczego ludu Sarmatów. Sarmaci to lud koczowniczy, który na początku naszej ery zdominował wszystkie stepy między Uralem a Dunajem. Co ciekawe, nawet polska szlachta przyznawała się do korzeni sarmackich, tłumacząc tym samym swoje dziedzictwo i wyższość nad innymi warstwami społeczeństwa. Zainteresowanych tym wątkiem odsyłam do Wikipedii, a my wróćmy do Asteriksa.
Po
co nasi bohaterowie jadą na tereny wschodniej Europy? Odpowiadają
na wezwanie jednego z przyjaciół Panoramiksa – szamana
Akiedystravy. Okazuje się bowiem, że nad terytorium Sarmatów
zbierają się czarne chmury. Rzymianie postanowili odszukać
mityczne stworzenie, które rzekomo żyje właśnie na Wschodzie –
tytułowego gryfa. Udają się tam na polecenie samego Juliusza
Cezara, który chciałby pochwalić się zagadkowym monstrum przed
swoim ludem. Jak nietrudno się domyślić, w efekcie dochodzi do
konfrontacji naszych galijskich bohaterów z zastępami rzymskich
legionistów. I jak zwykle będzie to pretekst do doskonałej zabawy.
W
zasadzie trudno napisać coś złego o tym tomie. Rysunki Conrada
doskonale odwzorowują styl Uderzo, więc każdy fan Asteriksa będzie
się czuł jak u siebie. Z kolei Ferri przenosi nas na nowe tereny,
ale z całym bagażem i dorobkiem Gościnnego. Mamy więc mnóstwo
gagów, sympatycznego parodiowania stereotypów nowo poznanej nacji,
zabawnych odniesień do współczesności (np. jeden z legionistów
nazywa się Fakenius, a w trakcie bijatyki legioniści proszą o
„zachowanie dystansu społecznego”) i humoru sytuacyjnego. A z kolei wioska Sarmatów to lustrzane odbicie wioski Galów. Z tą różnicą, że wojownikami są... kobiety :)
Nie
pozostaje mi nic innego jak polecić ten album. Jeśli lubicie
Asteriksa, to na pewno nie spotka Was zawód. Dobra zabawa
gwarantowana.
***
A jako bonus dorzucam trzy pytania do scenarzysty nowego albumu. Zostały one dołączone do materiałów prasowych przesłanych kilka dni temu przez wydawnictwo Egmont.
TRZY PYTANIA DO SCENARZYSTY, JEAN-YVES FERRI’EGO
Skąd wybór tego obszaru geograficznego do 39. albumu?
Chciałem przedstawić wyimaginowane terytorium, coś w rodzaju „krainy Amazonek”. Stąd wybór obszaru położonego pomiędzy Rosją, Mongolią i Kazachstanem. Z tego, co przeczytałem, wydaje się, że obszar osadnictwa sarmackiego rzeczywiście przesuwał się bardzo wysoko w kierunku Uralu lub Ałtaju. Na tych odległych terenach odkryto groby kobiet-wojowników. Arysteusz z Proconnese, grecki poeta, około 600 roku p.n.e. pisał o tych mitycznych regionach i odnosił się do owych „Amazonek”, które ulokował na tych nieznanych terytoriach. Stąd pomysł, żeby pójść w jego ślady i wymyślić dla moich Amazonek sarmackie terytorium położone gdzieś w Ałtaju, z folklorem opartym na jurtach i szamanach.
Co pana zafascynowało w tych ludziach? Jak gromadził Pan swoje informacje?
Istnieje kilka książek o Sarmatach (na przykład te autorstwa Laroslava Lebedynsky’ego). Ale nie chodziło o to, żeby być historykiem. Podobnie jak w przypadku wyimaginowanej Syldavii, fajnie było wymyślić krainę z jej folklorem i wierzeniami. Zrywa to nieco z tradycją Asteriksa odwiedzania prawdziwych krain i umożliwia stworzenie tu atmosfery opowiadania, która dobrze pasuje do rzekomej obecności fantastycznego zwierzęcia. Historia wyjaśnia, dlaczego ten gryf znajduje się tak daleko na wschodzie! Dokumentację zaczęliśmy z Didierem od zimowej atmosfery Ałtaju, składającej się ze stepów, małych ośnieżonych gór pokrytych modrzewiowymi lasami, wydrążonych przez potoki i małe jeziora. Filmy Un monde plus grand (2019) czy Le cavalier Mongol (2019) również pomogły mi określić ogólny nastrój albumu.
A… nasz Gryf w tym wszystkim?
Gryf w albumie to zwierzęcy totem szamana. Krystalizuje nieco ignorancję Rzymian i fantazyjny sposób, w jaki wyobrażają sobie faunę w świecie, dla nich wciąż w dużej mierze niezbadanym. Nawet z ciałem lwa i głową orła Gryf początkowo wydawał im się nie bardziej nieprawdopodobny niż żyrafa czy nosorożec. Ale kiedy już dotrą do najdalszych zakątków Barbaricum, wkradną się wątpliwości. A jeśli naprawdę jest potężnym bogiem Natury? Ich mentalność zdobywców zacznie wtedy słabnąć... Zwłaszcza, że Asteriks i Obeliks (nie wspominając o Idefiksie!), którzy przybyli wzmocnić Sarmatów, nie ułatwią im podróży!